Polska wciąż czeka na swojego jednorożca (startup, którego wycena przekracza 1 mld dol.). Tego typu firmy nie będą jednak w stanie powstać, jeśli koncentrują się wyłącznie na krajowym rynku. To problem, z którym mierzą się rodzime startupy. Ten negatywny trend zaczyna się jednak odwracać. Z danych fundacji Startup Poland wynika, że jeszcze w 2015 r. aż 60 proc. przedsiębiorstw czerpało mniej niż 10 proc. przychodów z zagranicy, a 40 proc. w ogóle nie eksportowało. – Na szczęście liczba startupów, które zaczynają eksportować, rośnie i wedle raportu „Polskie startupy 2017" 48 proc. z nich sprzedaje już swoje produkty za granicę – zaznacza Patrycja Panasiuk, dyrektor Biura Innowacji PKN Orlen.
http://grafik.rp.pl/grafika2/1493244,3.jpg
Najpierw dopracowany produkt, potem eksport
Skąd problem z internacjonalizacją działalności? Eksperci mówią z jednej strony o stosunkowo dużym rynku wewnętrznym, który jest w rzeczywistości zbyt małym, by budować jednorożce. Z drugiej – jak pokazują dane Giza Ventures – w Polsce finansuje się najczęściej takie rozwiązania, które są już powszechnie stosowane na świecie. Zatem ich eksport już na wstępie jest mocno ograniczony. Zdaniem Marcina Szczecińskiego, kierownika ds. inwestycji kapitałowych w Grupie Adamed, wcale nie jest tak źle.
– Mam wątpliwość, czy możemy mówić, że polskie startupy co do zasady mają problem z internacjonalizacją. Około połowy podmiotów eksportuje swoje produkty lub usługi. Dla porównania, w przypadku sektora MŚP jest to tylko kilka procent. Wyniki młodych, innowacyjnych firm należy docenić, zważywszy, że polska scena startupowa jest stosunkowo młoda – podkreśla.