Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad wytypowała lokalizacje, gdzie mogą powstać punkty szybkiego ładowania samochodów elektrycznych oraz tankowania gazu ziemnego i wodoru. Lista obejmuje 169 tzw. miejsc obsługi podróżnych (MOP), znajdujących się przy głównych drogach należących do europejskiej sieci TEN-T. Większość wskazanych MOP leży przy autostradach A4, A1 i A2 oraz przy drogach ekspresowych S8, S7 i S3. Nie na wszystkich znajdują się stacje paliw. Konsultacje z operatorami systemów dystrybucyjnych energii, gazu i wodoru, a także z dzierżawcami MOP potrwają do połowy lipca.
Według Macieja Mazura, dyrektora zarządzającego Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych (PSPA) monitorującego rozwój infrastruktury ładowania, od wyników konsultacji zależy, jak będzie wyglądać jej docelowa mapa. – Przy autostradach i drogach ekspresowych może powstać około 170 stacji. Podwoilibyśmy tym samym liczbę punktów działających obecnie na polskim rynku – twierdzi Mazur.
Czytaj także: Słono zapłacimy za ambicje rządzących
Jednak w samej GDDKiA nie brakuje sceptyków, co do powodzenia planów. – Zważywszy na niewielką liczbę samochodów elektrycznych, zarówno operatorzy stacji, jak i firmy mające budować stacje ładowania mogą dojść do wniosku, że przedsięwzięcie nie będzie się opłacać – usłyszeliśmy w GDDKiA. W 2017 r. zarejestrowano w Polsce niespełna 440 samochodów na prąd. Rok wcześniej – zaledwie 134. Nic przy tym nie wskazuje, by ich liczba zaczęła rosnąć znacznie szybciej, bo brakuje zachęt. Tymczasem rząd zakłada, że w 2025 roku liczba aut bateryjnych sięgnie miliona.