58 proc. startupów podjęło próbę pozyskania inwestora zewnętrznego dla swojego przedsięwzięcia. Szacuje się, że niemal 38 proc. młodych firm nie ma jednak takiego partnera. W efekcie – jak wynika z raportu fundacji Startup Poland – co drugi finansuje swoją działalność wyłącznie z własnych pieniędzy. Nic dziwnego, że 63 proc. innowacyjnych przedsiębiorców wskazują właśnie dostęp do zewnętrznego kapitału jako najbardziej poszukiwany zasób. Dopiero w dalszej kolejności znajdują się wykwalifikowani pracownicy, kontakty w branży czy know-how.
Potrzeba zachęt i ulg
Wiktor Janicki, dyrektor generalny Roche Polska, przekonuje, że brak funduszy nie jest dziś jednak wcale największym wyzwaniem dla rozwoju polskiego rynku startupów. Jego zdaniem znacznie istotniejszą przeszkodę stanowi brak ekosystemu obejmującego m.in. odpowiednie regulacje prawne czy przejrzysty system zachęt i ulg podatkowych związanych np. z wydatkami na działalność badawczo-rozwojową. – Brakuje systemu motywującego do dalszego rozwoju projektów, a w rezultacie podnoszenia ich konkurencyjności – tłumaczy.
Jerzy Kalinowski, partner, szef grupy doradczej w sektorze nowych technologii w KPMG na Europę Środkowo-Wschodnią, wskazuje na jeszcze inny aspekt.
– Problemem w Polsce nie jest dostępność finansowania, tylko brak startupów o dużym potencjale wzrostu, rozwijających produkty i usługi, które można będzie sprzedać nie tylko na rynku lokalnym, ale które odniosą też sukcesy w Berlinie, Sztokholmie czy Londynie. Nadal zbyt wiele startupów próbuje kopiować rozwiązania sprawdzone na najbardziej rozwiniętych rynkach albo angażuje się w budowę rozwiązań, nie zastanawiając się nad tym, jakie są możliwości ich komercjalizacji – tłumaczy Kalinowski.
Tradycyjne instytucje finansowe są w stanie wesprzeć startupy w formie funduszy, ale oferują one tylko pieniądze, a nie specjalistyczną wiedzę i wsparcie w formie zaplecza badawczego, które często okazują się o wiele bardziej wartościowe.