Chodzi o rynki kluczowe zarówno dla polskich eksporterów, jak i importerów. Faworyzowanie krajowych przedsiębiorstw odczuwają oni m.in. w Niemczech, Czechach, Wielkiej Brytanii, Francji, czy Włoszech, a więc krajach pierwszej piątki najważniejszych europejskich partnerów gospodarczych Polski.
Jak wynika z badania firm zaangażowanych w międzynarodowy handel, przeprowadzonego przez firmę Kantar na zlecenie Banku HSBC, do którego dotarła „Rzeczpospolita", najmniejszy odsetek firm zaniepokojonych narastającym protekcjonizmem jest w Czechach – tylko 33 proc. W Polsce do takich obaw przyznało się 47 proc. przedsiębiorstw, przy średniej europejskiej na poziomie 50 proc. Z kolei największy odsetek firm odczuwających działania protekcjonistyczne odnotowano w Indiach (85 proc.), Zjednoczonych Emiratach Arabskich (77 proc.) i Bangladeszu (76 proc.). W globalnym ujęciu – badanie objęło firmy z 26 krajów – narastający protekcjonizm potwierdziło 61 proc. ankietowanych.
Konkurencja to nie problem
HSBC podkreśla, że obawy firm nie znalazły odzwierciedlenia w analizach Światowej Organizacji Handlu (WTO). Te ostatnie mają wskazywać wręcz na postępujący w ostatnim czasie spadek ograniczeń w międzynarodowej wymianie handlowej.
– Z danych sekretariatu WTO wynika, że gdy w 2015 r. członkowie tej organizacji wprowadzali średnio 20 tego typu działań miesięcznie, rok później już tylko 11, a w 2017 roku zaledwie 9 – mówi Piotr Winnicki, dyrektor departamentu finansowania handlu i faktoringu w HSBC Bank Polska. Podkreśla on, że obok barier celnych firmy napotykają na ograniczenia innego typu, których statystyki WTO mogą nie obejmować.