Ratownicy Falcka przeciwko upaństwowieniu pogotowia

To nieprawda, że prywatne pogotowie oszczędza na personelu i środkach kosztem jakości usług – przekonują ratownicy Falck Medycyna. I sprzeciwiają się nacjonalizacji karetek.

Aktualizacja: 29.05.2017 21:08 Publikacja: 29.05.2017 20:42

Falck Medycyna, największe w kraju prywatne pogotowie, dysponuje dziś ponad 200 karetkami.

Falck Medycyna, największe w kraju prywatne pogotowie, dysponuje dziś ponad 200 karetkami.

Foto: Fotorzepa, Wojciech Grzędziński

Działalność prywatnego ratownictwa medycznego „odbywa się pod pełną kontrolą upoważnionych instytucji państwa polskiego, w zgodzie z przyjętymi procedurami i ustalonymi standardami" – piszą w liście otwartym ratownicy Falck Medycyna. Podobnie jak ich koledzy zatrudnieni w jednostkach publicznych, uważają, że wzrost wynagrodzeń dla ratowników medycznych – najsłabiej opłacanej grupy zawodowej zatrudnionej w systemie ochrony zdrowia – jest koniecznością. Są jednak zdania, że powinno to dotyczyć także pracowników zatrudnionych przez pogotowia prywatne.

Temat powrócił przy okazji ogólnopolskiego protestu ratowników medycznych. Ci zatrudnieni przez Falcka czują się pominięci w proteście. Twierdzą, że Krajowy Związek Zawodowy Pracowników Ratownictwa Medycznego (KZZPRM) odrzucił ich propozycję włączenia się do działań na rzecz wzrostu wynagrodzeń. – To brak elementarnej solidarności środowiskowej, a tym samym legitymacji do wypowiadania się w imieniu całego środowiska – piszą.

Przy okazji protestu w sprawie wzrostu wynagrodzeń powróciła dyskusja na temat nacjonalizacji ratownictwa. Zgodnie z projektem nowelizacji ustawy o państwowym ratownictwie medycznym, z budżetu państwa będą finansowane wyłącznie firmy z co najmniej 51-proc. udziałem Skarbu Państwa. To oznacza, że pogotowia prywatne, takie jak Falck Medycyna, będą mogły świadczyć usługi wyłącznie prywatnie. A z tych, w kraju powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego, korzysta garstka osób. Zdaniem części ekspertów, taki zapis wyeliminuje prywatne firmy z rynku.

Tymczasem kilkanaście prywatnych spółek, posiadających łącznie 66 stacji pogotowia, realizuje dziś 32 proc. wszystkich umów z Narodowym Funduszem Zdrowia (NFZ). Największa z nich – Falck Medycyna – dysponuje ponad 200 nowoczesnymi karetkami, którymi w połowie jeżdżą zespoły specjalistyczne „S", z lekarzem. To prywatne pogotowia jako pierwsze wprowadzały nowinki techniczne, które dziś są standardem, np. aparat do automatycznego ucisku klatki piersiowej czy systemy lokalizacji karetek.

Autorzy nowelizacji przekonują, że ratownictwo powinno być upaństwowione, a ratownicy zatrudnieni nie na kontraktach, ale umowach o pracę. Projekt popiera KZZPRM. Roman Badach-Rogowski, szef związku, uważa, że na ratownictwie medycznym nie można zarabiać. – Ratowanie ludzkiego życia nie może być dochodowe, bo będzie istniała pokusa oszczędzania na personelu, materiałach opatrunkowych i lekach, co zagraża bezpieczeństwu pacjenta – twierdzi.

Pracownicy Falcka są innego zdania: „Te zarzuty są kłamstwem. Pojazdy, sprzęt i aparatura medyczna, jakich używamy, jest najwyższej jakości" – zapewniają w liście otwartym.

Zdaniem ekonomisty Jakuba Szulca, byłego wiceministra zdrowia, dziś dyrektora w EY, kwestia właściciela pogotowia jest drugorzędna. – Jeśli państwo na poziomie regulacji jest w stanie zapewnić, by usługi świadczone zarówno przez podmioty prywatne, jak i publiczne nie schodziły poniżej pewnego poziomu, nie ma znaczenia, czy dostawca tych usług jest publiczny czy prywatny – uważa Szulc.

A Marcin Pakulski, były prezes NFZ, uważa, że założenia resortu zdrowia byłyby słuszne pod warunkiem, że państwo przejmie na siebie całość finansowania ratownictwa medycznego, ze sprzętem, lekami i ubraniem ratowników. – Sens miałoby stworzenie państwowej służby ratunkowej funkcjonującej na zasadach podobnych do straży pożarnej. Tymczasem wygląda na to, że państwo nie chce wziąć pełnej odpowiedzialności za ratowanie życia, a wypchnąć z rynku prywatnego świadczeniodawcę, jakim jest Falck – uważa Pakulski.

Działalność prywatnego ratownictwa medycznego „odbywa się pod pełną kontrolą upoważnionych instytucji państwa polskiego, w zgodzie z przyjętymi procedurami i ustalonymi standardami" – piszą w liście otwartym ratownicy Falck Medycyna. Podobnie jak ich koledzy zatrudnieni w jednostkach publicznych, uważają, że wzrost wynagrodzeń dla ratowników medycznych – najsłabiej opłacanej grupy zawodowej zatrudnionej w systemie ochrony zdrowia – jest koniecznością. Są jednak zdania, że powinno to dotyczyć także pracowników zatrudnionych przez pogotowia prywatne.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał partnera
XX Jubileuszowy Międzynarodowy Kongres MBA
Biznes
Bruksela zmniejszy rosnącą górę europejskich śmieci. PE przyjął rozporządzenie
Biznes
Niedokończony obraz Gustava Klimta sprzedany za 30 mln euro
Biznes
Ozempic może ograniczyć picie alkoholu i palenie papierosów
Biznes
KGHM rozczarował. Mniej produkuje i sprzedaje