UE ma niespełna 90 dni na ocalenie swoich firm przed skutkami amerykańskich sankcji na Iran. Stawką jest dostęp do dużego i głodnego inwestycji rynku. – Międzynarodowe koncerny, które mają interesy w Iranie, wycofają się stamtąd. Bo nie będą ryzykować utraty najważniejszego rynku amerykańskiego – mówi „Rzeczpospolitej" Guntram Wolff, dyrektor brukselskiego think tanku Bruegel.
Decyzja Trumpa ma ogromne konsekwencje biznesowe. Co prawda handel z Iranem to na razie zaledwie 0,6 proc. obrotów UE z resztą świata, ale dla niektórych firm czy sektorów odcięcie nowego rynku to poważne straty. Francuski Total podpisał we wrześniu 2017 roku kontrakt na ponad 4 mld euro na inwestycje i eksploatację największych na świecie złóż gazu ziemnego w południowej prowincji Pars. Jeśli się wycofa, jego miejsce zajmie chiński koncern CNPC. Z kolei Airbus ma dostarczyć Iranowi 100 samolotów za 16 mld euro. Po latach odcięcia od świata potrzeby modernizacyjne Iranu są ogromne.
Sankcje uderzą też w polskie rafinerie, które dążą do dywersyfikacji dostaw i duże nadzieje wiązały z importem z Iranu. Obecnie uzależnione są od surowca z Rosji (w ub.r. pochodziło z niej 77,2 proc. dostaw). Teraz Orlen i Lotos muszą szukać innych rozwiązań. Orlen już ogłosił, że chce rozszerzyć współpracę z Arabią Saudyjską.
Donald Trump nałożył w ubiegłym tygodniu sankcje gospodarcze na Iran, twierdząc, że ten nie wywiązuje się z postanowień porozumienia o zaprzestaniu programu rozwoju broni atomowej. To oznacza, że handel i inwestycje między USA i Iranem będą zakazane po okresie przejściowym (90 dni). Ale nie tylko. Waszyngton chce też ukarać każdą firmę, niezależnie od jej siedziby. Ktokolwiek będzie robił interesy z Irańczykami, nie będzie miał dostępu do amerykańskiego rynku.
Dla Europy to potężny problem polityczny, bo porozumienie z Teheranem z 2015 roku, które doprowadziło do zniesienia trwających prawie dekadę sankcji ONZ, było inicjatywą europejską. Poza tym UE uważa, że porozumienie – choć ma wady, które wytyka Trump – pozwala jednak na zatrzymanie programu nuklearnego w Iranie. – To ciekawy i wielki rynek, jeden z ostatnich, które nie są silnie włączone w światowy krwiobieg gospodarczy. Możliwości zysków są więc bardzo duże – mówi „Rzeczpospolitej" Witold Waszczykowski, były szef MSZ i były ambasador RP w Iranie.