Modyfikacje wprowadzone tzw. rewolucją śmieciową od kilku lat pogarszają sytuację prywatnych podmiotów działających na tym rynku. Branża narzeka na monopolizację biznesu przez gminy.

Firmy zajmujące się odpadami komunalnymi co prawda widzą konieczność modyfikacji przepisów lub wręcz napisania ustawy od nowa, m.in. w zakresie urealnienia stawek za śmieci zebrane selektywnie i zmieszane, ale sprzeciwiają się rugowaniu ich z rynku przez gminy. Samorządy coraz częściej powierzają bowiem usługi odbioru i zagospodarowania odpadów bez przetargu swoim spółkom.

Do tego komunalne spółki wyciągają rękę także po śmieci od firm, choć nie jest to ich obligatoryjne zadanie. Jeśli przy tym dążą do maksymalizacji własnych zysków, to interes ekologiczny i selektywna zbiórka (postulowane przez Unię Europejską) schodzą na dalszy plan. Wszystko trafia do jednej śmieciarki i oddala nas od osiągnięcia poziomów odzysku i recyklingu narzuconych przez Unię (do 2020 r. mamy osiągać 50-proc. poziom odzysku surowców wtórnych), a przybliża do wymierzenia kar za niewykonanie tego obowiązku. – Gminy powinny się skupić na systemie odbioru i zagospodarowania odpadów komunalnych od gospodarstw domowych, organizując przetargi. Śmieci z terenów niezamieszkanych, m.in. firm, powinny być pozostawione wolnemu rynkowi – postulował Karol Wójcik, przewodniczący Rady Programowej Związku Pracodawców Gospodarki Odpadami podczas debaty w trakcie Europejskiego Kongresu Samorządów. – Pozwoli to na uratowanie cennych surowców wtórnych z tych obiektów dzięki zróżnicowanemu podejściu do ich zagospodarowania – dodał.

Jak zauważył, z rynku powoli znikają firmy wyspecjalizowane w odbiorze i recyklingu bezpośrednio od wytwórców odpadów poszczególnych frakcji surowców, m.in. ścinki papierowej z drukarek czy kartonów.