Obydwie straciły pracę, a Cho Hyun-ah znalazła się nawet na 5 miesięcy w więzieniu, ponieważ sąd uznał, że spowodowała zagrożenie dla pasażerów, którzy lecieli z nią tym samym samolotem. Rozprawa Cho Hyun-min właśnie się zaczęła.
Koreańczycy mają dość
Z obydwóch przypadków można żartować i tak na świecie informacje o rozkapryszonych Koreankach zostały przyjęte. Ale Koreańczyków takie sytuacje wyjątkowo denerwują, bo nie były to pojedyncze incydenty. Takie sytuacje zdarzają się w tym kraju często, a wynika to z systemów własnościowych w koreańskich konglomeratach finansowo-przemysłowych - czebolach. Ich założyciele przekazywali władzę w biznesie młodszym członkom rodziny, a niebywałe bogactwo powodowało, że czebolowa młodzież czuła się bezkarna. Podobne sytuacje, jak w Korean Air zdarzyły się już w rodzinach zarządzających Hyundai Heavy, a ojcowie również musieli publicznie się kłaniać prosząc o wybaczenie wybryków czebolowej młodzieży, która najczęściej ma ok. 40 lat i jest przygotowywana do przejęcia schedy po rodzicach.
- Incydent „orzeszkowy" to typowy dowód nadużycia uprawnień ze strony osoby, która uważa, że jest właścicielką firmy i jej pracowników - uważa profesor Kim Sang-jo, profesor ekonomii na Hansung University. I przypomina, że w Korei, ale i w innych krajach azjatyckich, w tym coraz częściej w Chinach - pojawiają się informacje o syndromie księżniczki, bądź księcia. Dotknął on młodą generację współwłaścicieli czeboli, którzy otrzymali władzę i majątki bez żadnego wysiłku.
Kiedy doszło do incydentu na pokładzie samolotu Korean Air Koreańczycy byli zdziwieni i zniesmaczeni tym, że wiceprezes linii naraziła współpasażerów na niebezpieczeństwo. Ich reakcja zmieniła się w wielkie oburzenie, kiedy dowiedzieli się, że dziedziczka fortuny publicznie upokorzyła pracownika, a potem jeszcze podczas zeznań kłamała w sądzie i zmuszała pracowników, by broniąc ją mówili nieprawdę.
Analitycy zajmujący się koreańską gospodarką uważają, że dla czeboli przyszedł już najwyższy czas, żeby wypracowały sobie system ochrony przed ryzykiem związanym z zatrudnianiem kolejnych generacji. - Zupełnie inną sprawą jest przekazywanie majątku, a całkowicie odmiennym transfer władzy w firmach - uważa Chung Sung-in, profesor zarządzania na Hongkik University. Wskazał on jednocześnie, że to zarządzanie właśnie jest niezwykle skomplikowane, ponieważ wystarczy niewielki pakiet akcji, żeby uważać firmę za swoją własność. W przypadku Korean Air rodzina Cho posiada 23 proc. udziałów, w tym pan Cho, który jest prezesem ma 15,49 proc., a każde z trojga dzieci po 2,5 proc. - Założyciele czeboli są uważani za postacie mityczne, niemal świętych. Szanuje się ich za to, że ciężką pracą zbudowali gospodarcze potęgi od zera. Problemem są jednak ich spadkobiercy, zwłaszcza druga i trzecia generacja, która teraz mocno wchodzi do firm zarządzanych przez ojców - uważa Chang Sea-jin profesor praktyk biznesowych z uniwersytetu w Seulu.
Pani Cho, winna „afery orzeszkowej" po wyjściu z więzienia dyskretnie wróciła do rodzinnego biznesu i od marca zarządza siecią hoteli należącą do Korean Air. Na jak długo starczy jej cierpliwości wobec pracowników?