#RZECZoBIZNESIE: Janusz Steinhoff: Nie rzucajmy kłód pod nogi zagranicznym inwestorom

Jeżeli ktoś chce swoje pieniądze inwestować w Polsce, tworzyć miejsca pracy, wydobywać jakąkolwiek kopalinę, czyli przyczynić się do bezpieczeństwa energetycznego czy surowcowego, to trzeba otworzyć szeroko wrota przychylności – mówi Janusz Steinhoff, wicepremier i minister gospodarki w rządzie Jerzego Buzka, gość programu Pawła Rożyńskiego.

Aktualizacja: 03.05.2018 10:07 Publikacja: 02.05.2018 15:10

#RZECZoBIZNESIE: Janusz Steinhoff: Nie rzucajmy kłód pod nogi zagranicznym inwestorom

Foto: tv.rp.pl

Miało być powiązanie zarobków w branży górniczej z wydajnością, a jest po staremu. Kolejne podwyżki są przyznawane po związkowych negocjacjach.

Cieszy fakt, że nie doszło do strajku. Martwi, że negocjacji płacowych nie powiązano ze zmianami systemowymi. W górnictwie potrzebne jest powiązanie kondycji finansowej podmiotu z apanażami pracowników. Średnia płaca w branży to będzie 7,2 tys. zł. To jest płaca osadzona w realiach rynkowych. Górnictwo może mieć problemy z pozyskiwaniem nowych pracowników, bo tam płaca nie jest adekwatna do uciążliwości, niebezpieczeństwa itd. Myślę, że praca musi być powiązana z kondycją finansową.

Razi, że zarząd spółki zgodził się na oczekiwania związkowców PGG i powrócił do 14. pensji, która jest prawie całkowicie oderwana od wyników. Przypomina to czasy PRL-u, gdzie nie oglądając się na ekonomię, płacono za wykonanie planu wydobycia.

A co jeśli spółka będzie generowała straty i koniunktura na rynku węgla się pogorszy? Będzie wypłacana 14. pensja?

Podejrzewam, że nie. Należałoby zmienić organizację pracy w kopalniach. Przykład prywatnej kopalni Silesia dowodzi, że to się da zrobić w porozumieniu z partnerami społecznymi.

Cały koszt podwyżek w kopalniach Polskiej Grupy Górniczej to 280 mln zł. Praktycznie cały zysk spółki został skonsumowany.

Pamiętajmy, że koniunktura nie będzie trwała wiecznie. Polskiemu górnictwa potrzebne są dalsze działania restrukturyzacyjne. Dobrze, że zredukowano koszty wydobycia węgla w efekcie likwidacji trwale nierentownych kopalń, które przekazano do Spółki Restrukturyzacji Kopalń, ale trzeba iść dalej. Branża nie może być ręcznie zarządzana przez państwo. Są widoczne tendencje, że wszystko musi być państwowe. Rząd powinien otworzyć się na inwestycje zagraniczne, również w kopalniach. Konflikt z potencjalnymi inwestorami nie służy budowie autorytetu i wiarygodności naszego państwa.

Mówimy o Prairie Mining. Australijczycy zainwestowali dość duże pieniądze.

Tak. Chcieli wydobywać węgiel w Polsce. Tym samym chcą w sposób istotny przyczynić się do poprawy bezpieczeństwa energetycznego. Natomiast rząd rzuca im kłody pod nogi. To samo dotyczy innych inwestorów.

Jest wielu inwestorów, z Australii, Wielkiej Brytanii i innych krajów, którzy są zainteresowaniu wyłożeniem dużych pieniędzy na inwestycje w Polsce. Nie mają wsparcia.

W ogóle tego nie rozumiem. Jeżeli ktoś chce swoje pieniądze inwestować w Polsce, tworzyć miejsca pracy, wydobywać jakąkolwiek kopalinę, czyli przyczynić się do bezpieczeństwa energetycznego czy surowcowego, to trzeba otworzyć szeroko wrota przychylności.

Priorytet państwa w wydobywaniu kopalin ze złóż przypomina czasy PRL-u. Wówczas państwo miało monopol na wydobywanie kopalin ze złóż. Jak się to skończyło każdy wie. Wszystko było państwowe, elektroenergetyka czy górnictwo. To doprowadziło do sytuacji, że mieliśmy inflację na poziomie 700 proc. rocznie. Produkowaliśmy dużo energii elektrycznej, wydobywaliśmy 200 mln ton węgla. Zarówno węgiel jak i energia elektryczna były przez wszystkie lata PRL-u reglamentowane.

Jak to powinno wyglądać?

Państwo powinno skoncentrować się na funkcjach regulacyjnych. Niezrozumiałym jest, że nie zabiegamy wystarczająco aktywnie o inwestycje zagraniczne, również w przypadku kopalń. Przecież ci inwestorzy nie oczekują żadnej pomocy publicznej, a do innych inwestycji bardzo często dopłacamy. Lokując je w specjalnych strefach ekonomicznych udzielamy tym inwestycjom pomocy publicznej.

Np. sprowadzając inwestycję Mercedesa do Jaworza.

Rząd zdecydował się udzielić pomocy publicznej tej inwestycji. Tym samym niezrozumiała jest wstrzemięźliwość czy niechęć rządu do wspierania inwestycji wydobywania kopalin ze złóż.

Rząd jest w dziedzinie górnictwa monolitem?

Ministerstwo Rozwoju wysyła pozytywne sygnały, nie jest przeciwne zagranicznym inwestorom. Jednak z Ministerstwem Środowiska Prairie Mining walczy w sądzie o koncesję wydobywczą. Włożyli 100 mln zł w badanie złoża i nagle dostali czerwone światło.

To jest kwestia wiarygodności państwa. Jeden minister, główny geolog kraju wydaje koncesję, a drugi ją kontestuje. Nie buduje to dobrej opinie o państwie, które powinno otwierać się na inwestycje. Te inwestycje zostaną zlokalizowane w innych krajach, które bardziej sprawnie zabiegają o pozyskanie inwestorów. Można wiele szkody zrobić nieracjonalnymi decyzjami.

Dostrzega pan różnice w podejściu Ministerstwa Rozwoju i Środowiska?

Struktura rządu jest totalnie nieracjonalna. Pomieszano funkcje regulacyjne z funkcjami właścicielskimi. Jeden minister nie może być równocześnie właścicielem i regulatorem rynku. Administracja państwowa przeszła reformę 1997 r. Oddzielono funkcje regulacyjne od funkcji właścicielskich. Często między ministerstwami pojawiały się różnice zdań. Minister gospodarki dba o konkurencję na rynku i troszczy się o rozwój gospodarki. Nie zawsze interesy właściciela są równoznaczne interesom naszego państwa.

Krajowe państwowe kopalnie lub z udziałem skarbu państwa nie powinny zostać sprywatyzowane?

Opowiadam się za innym modelem elektroenergetyki czy sektora energetycznego. PGG po przeprowadzeniu zasadniczej restrukturyzacji powinna zostać podzielona. Rentowne kopalnie powinny zostać inkorporowane do spółek elektroenergetycznych. Mamy dobre doświadczenia ze spółką Tauron Wydobycie. To spółka elektroenergetyczna decyduje o inwestycjach, o tym czym kopalnie zamknie, czy ją utrzyma, gdzie będzie kupowała węgiel itd. Jest to jeden ciąg technologiczny. On nie powinien być dystansowany od ekonomii. Rynek energii elektrycznej powinien być rynkiem konkurencyjnym. Spółka energetyczna nie pozwoli sobie na kupowanie węgla w cenie wyższej od ceny rynkowej, nawet jeśli jest właścicielem kopalni.

Sposobem na uzdrowienie sytuacji byłoby powstanie państwowych spółek mieszanych?

Elektroenergetyka jest na giełdzie i nic nie stoi na przeszkodzie, żeby dalej ją prywatyzować. Powinno się kontynuować ten proces. Państwo powinno skoncentrować się na funkcjach regulacyjnych. Ręczne sterowanie gospodarką i nieuwzględnianie mechanizmów rynkowych do niczego dobrego nie prowadzi. Brak konkurencji najbardziej niszczy gospodarkę. Brak konkurencji na rynku energii elektrycznej czy rynku paliw, tworzenie podmiotów dominujących, pozornie jest tylko racjonalne. De facto niszczy potencjał gospodarczy państwa, bo zabija konkurencję.

Mamy bardzo dobrą koniunkturę na węgiel. Ile to jeszcze potrwa? Nie jest to ostatni moment na restrukturyzację?

Górnictwo to niesamowicie upolityczniona branża. Poprzedni rząd bał się podejmowania decyzji, które były konieczne. Doprowadzono do fatalnej sytuacji w branży. Ten rząd podjął decyzję o likwidacji trwale nierentownych kopalń, czym zredukował koszty wydobycia węgla z 300 zł na 250 zł za tonę. To jest krok we właściwym kierunku, ale w górnictwie musi funkcjonować rachunek ekonomiczny. Płaca górnika musi być funkcją kondycji podmiotu w którym pracuje.

Jak pan ocenia projekty krajowych prywatnych inwestorów? Np. kopalnią Barbara interesuje się Fasing. Takich projektów jest kilka. To się uda, czy nie pozwolą tworzyć konkurencji do państwowych kopalń?

Nie powinniśmy nigdy myśleć, żeby nie tworzyć konkurencji w stosunku do państwowych kopalń. Im więcej konkurencji tym lepiej. Każda kopalnia przeznaczona do likwidacji powinna być wystawiona na sprzedaż. Jeżeli pojawi się inwestor, który przestrzegając polskiego prawa, uczyni ją zakładem rentownym, to chapeau bas. Jeżeli pojawiają się inwestorzy, którzy chcą budować nowe kopalnie, trzeba ich przyciągać. Poprzez własną działalność będą w istotnej mierze stanowili o bezpieczeństwie surowcowym naszego kraju.

Możemy zahamować rosnący import węgla do Polski?

Nie. Jeżeli nie budujemy nowych kopalń, nie tworzymy dla inwestorów zagranicznych wystarczająco dobrej atmosfery, niewystarczająco szybko ich motywujemy, to będziemy zwiększać import węgla. W tej chwili to ok. 13,5 mln ton rocznie. Przy czym eksportujemy ok. 6-7 mln ton. Do tego importujemy 2,5 mln ton węgla koksującego. Budujemy nowe bloki energetyczne opalane węglem, a poziom wydobycia spada. W tamtym roku poziom wydobycia spadł o 5 mln ton. W tę rynkową lukę wchodzą zagraniczni dostawcy.

Czyli obecne kopalnie państwowe nie są w stanie zainwestować tyle, żeby radykalnie zwiększyć produkcję.

Nie są. Dlatego powinnością rządu jest wspierać bezpośrednie inwestycje zagraniczne, również w tym obszarze.

Biznes
Anna Pruska, prezeska Comarchu: Ekspansja zagraniczna jest dla nas w tym roku kluczowa
Materiał Promocyjny
Tajniki oszczędnościowych obligacji skarbowych. Możliwości na różne potrzeby
Biznes
Niemcy: Europa jest otwarta na chińskie samochody, ale nie za wszelką cenę
Biznes
Firmy coraz więcej pieniędzy wydają na krajowy sport. Będzie rekord?
Biznes
Poczta Polska dostanie wielki przelew z budżetu państwa
Biznes
Igor Klaja, prezes 4F: Budujemy polskiego Adidasa