Polska Grupa Zbrojeniowa (PGZ) musi w części fabryk broni zatrudnić więcej ludzi i wprowadzić pracę wielozmianową. Obronny koncern unika konkretnych deklaracji, ilu fachowców przyjmie w najbliższym okresie. – Chodzi o setki specjalistów przede wszystkim dla zakładów, które ostatnio zdobyły znaczące zamówienia MON – mówi Łukasz Prus z PGZ.
To konieczne, by wywiązać się z wielomiliardowych umów.
Arkadiusz Siwko, prezes Polskiej Grupy Zbrojeniowej mówi, że dla wielu spółek obronnych wprowadzenie dodatkowej zmiany to rewolucja, załogi nawykły do innego tempa i fajrantu o 14.30.
Należący do Skarbu Państwa holding integrujący 60 kluczowych spółek zbrojeniowych o rocznych przychodach sięgających 5 mld zł i zatrudniający ok. 20 tys. pracowników miał w zeszłym roku prawdziwe kontraktowe żniwa. Gigantyczne, warte ponad 4 mld zł zamówienie MON na system haubic Krab trafiło m.in. do Huty Stalowa Wola. HSW realizuje też miliardową umowę na dostawy pierwszej partii samobieżnych, zautomatyzowanych moździerzy Rak.
To właśnie podkarpackie centrum artyleryjskie, które w ostatnich latach prześladowały wymuszone niedostatkiem zamówień przerwy i ograniczenia czasu pracy, będzie teraz musiało zdecydowanie zwiększyć obroty.