Dane te zostały przywołane przez pracownice, które pozwały informatycznego giganta za to, że systematycznie odmawiano im podwyżek i bonusów z uwagi na ich płeć. Microsoft zaprzecza tym zarzutom, twierdząc, że stosuje jednakową politykę wynagrodzeń wobec kobiet i mężczyzn.

Proces sądowy rozpoczął się już w 2015 r. w Seattle i urósł przez ten czas do znacznie większych niż początkowo rozmiarów, czemu pomógł rozprzestrzeniony w Stanach Zjednoczonych ruch #metoo i związane z nim zwolnienia znanych osobistości ze świata biznesu i polityki. Oskarżycielki chcą walczyć nie tylko we własnym imieniu, ale również wszystkich poszkodowanych pracownic w Microsoftie i wnoszą o złożenie pozwu zbiorowego. Ich zdaniem, sprawa może dotyczyć nawet 8 tys. kobiet. Jak zaznaczyły, z 118 skarg złożonych przez kobiety do działów HR, które dotyczyły dyskryminacji płciowej, tylko jedna została rozpatrzona.

Microsoft odpiera zarzuty i uważa, że oskarżycielki nie mają wystarczających dowodów, by złożyć pozew grupowy, a liczba skarg nie jest imponująca biorąc pod uwagę rozmiar firmy – pod koniec 2017 r. zatrudniała w Stanach ok. 74 tys. pracowników. Koncern podkreśla jednocześnie, że rocznie wydaje ponad 55 mln dol., by promować zróżnicowanie i równość płacową wewnątrz firmy.