Batalia sądowa dwóch gigantów z Kalifornii rozpoczęła się w lutym bieżącego roku, kiedy to Alphabet, spółka matka Google’a, oskarżył Ubera o kradzież własności intelektualnej. Chodziło o technologię, którą Google wykorzystywał przy konstrukcji swojego samochodu autonomicznego Waymo. Kradzieży miał dopuścić się Anthony Levandowski, były dyrektor wykonawczy Waymo, który po odejściu z firmy założył swój własny start-up, Otto. Tę właśnie nowopowstałą spółkę już po niespełna kilku miesiącach nabył Uber.

Jak twierdzili w sądzie prawnicy zatrudnieni przez Alphabet, Levandowski wszedł w zmowę z tanim przewoźnikiem jeszcze kiedy pracował dla Waymo, a ich tajna współpraca miała na celu nielegalne przekazanie Uberowi technologii należących do Waymo. Prowadzący sprawę sędzia William Alsup uznał w poniedziałek dowody przedstawione przez Waymo za wystarczające.

„Wynik przeprowadzonego śledztwa wskazuje na to, że Uber zatrudnił Levandowskiego pomimo tego, że wiedział albo powinien wiedzieć, że posiada on ponad 14 tys. poufnych plików Waymo, które przypuszczalnie mogły zawierać własność intelektualną Waymo” – napisał sędzia, cytowany przez BBC. Dodał jednak, że niewiele z tych dokumentów zostało jak dotąd wykorzystane przez Ubera w projekcie jego pojazdów autonomicznych.

Zgodnie z wydaną przez Alsupa decyzją, Uber musi zwrócić wszystkie dokumenty firmie Waymo bądź do sądu do końca maja bieżącego roku. Uber otrzymał również zakaz dopuszczania Levandowskiego do pracy nad specjalnymi czujnikami o nazwie Lidar, będących kluczowym elementem budowy samochodu autonomicznego, o który właśnie toczył się spór. Właściciel popularnej aplikacji mobilnej kojarzącej kierowców z pasażerami nie musi jednak wstrzymywać swoich badań nad samojezdnymi autami, czego domagało się w sądzie Waymo.