To nieradzenie sobie w opresyjnym świecie wraca i w innych filmach. W depresję wpada wyrzucony z pracy dziennikarz z „Dzikiej myszy" Austriaka Josefa Hadera, a także bezrobotny mąż i ojciec z „Colo" Portugalki Teresy Villaverde. Bohater „Ana, moja miłość" Rumuna Calina Petera Netzera (Srebrny Niedźwiedź za montaż) ląduje na kozetce psychoterapeuty, chcąc zrozumieć fiasko swojego związku z cierpiącą na ataki paniki żoną.
Trudne relacje obserwuje też Chilijczyk Sebastian Lelio w nagrodzonej za scenariusz „Fantastycznej kobiecie". To film o przeżywaniu straty ukochanej osoby. Ale młoda kobieta musi się zmierzyć nie tylko z własnym bólem. Także z rodziną mężczyzny, jego byłą żoną. Z niechęcią i pogardą, tym większą, że Marina jest transseksualistką.
Większość nagrodzonych w Berlinie filmów była o kobietach. Tak jest również w „Pokocie". Ale bohaterka Agnieszki Holland jest silniejsza. Jak Don Kichot walczy ze światem – brutalnym, zakłamanym, skorumpowanym. Jury doceniło świeżość filmu, przyznając nagrodę Bauera za innowacyjność. Holland gra z widzem. Eksperymentuje, łączy różne gatunki, maluje rzeczywistość z dystansem. Dramat społeczny miesza z thrillerem i czarną komedią, realizm z metafizyką, przerysowaniem, nawet odrobiną baśni. I, paradoksalnie, ten film wyrywający widza z poczucia bezpieczeństwa, zrobiony w obronie słabszych, ma dziś mocną wymowę polityczną.
Silną wymowę ma również „Felicite" Alaina Gomesa, gdzie kobiecie wali się świat, gdy jej syn zostaje potrącony przez samochód. Uratowanie go przed amputacją nogi zależy od tego, czy bohaterce uda się zebrać sporą sumę na operację. W tle tej walki jest Kongo. Biedna dzielnica Kinszasy położona z dala od wieżowców wznoszących się w centrum, nędzny szpital ze skorumpowanymi lekarzami, dla których liczy się pieniądz, nie przysięga Hipokratesa.
W te ponure wizje współczesności odrobinę nadziei usiłuje wlać Aki Kaurismaki. Fiński miłośnik wina, który kiedyś tańczył na schodach canneńskich, w Berlinie nie mógł wyjść na scenę po swojego Niedźwiedzia za reżyserię. Ale film zrobił przedni, może najpiękniejszy na tym festiwalu. „Po drugiej stronie nadziei" jest opowieścią o syryjskim uchodźcy, który uciekł z piekła Aleppo. Kaurismaki pokazuje bezduszność władz odmawiających mu azylu, podejrzliwość i agresję ludzi wobec kogoś, kto wyszedł z piekła i szuka tylko spokojnego nieba nad głową. A jednocześnie solidarność zwyczajnych ludzi. Jakby chciał przypomnieć, że w tym świecie też można zachować człowieczeństwo i empatię. Bardzo ważny głos w dobie wzniecania przez populistyczne rządy antyemigranckich nastrojów.
Interesująco zaistniało w czasie tegorocznego Berlinale kino polskie. Nasza koprodukcja „Butterfly Kisses", fabularny debiut mieszkającego od ćwierć wieku poza krajem Rafała Kapelińskiego, została nagrodzona Kryształowym Niedźwiedziem przez młodzieżowe jury sekcji Generation 14plus. Dorastanie trzech przyjaciół z blokowiska w południowym Londynie to brak nadziei, imprezy, jointy, także seks, o którym gadają nieustannie. A czasem jeszcze demony, które w nich siedzą. Kapeliński nie ocenia. Pokazuje ból gwałtownego przebudzenia się z dzieciństwa, konieczności zderzenia z rzeczywistością. Narastający dramat. Strach. Samotność. Bardzo to delikatny film. Mimo brutalnego świata, w którym się toczy.