Korespondencja z Berlina
Nakręcona komórką „Unsane” Stevena Soderbergha jest opowieścią o kobiecie, która czuje się terroryzowana przez stalkera. Próbuje uciec, zmienić miasto i życie. Pracuje z terapeutą, aż trafia do szpitala psychiatrycznego, gdzie – jak jej się wydaje – znów pojawia się człowiek, który ją dręczy. Jest prześladowana czy ma urojenia?
Pięć lat temu Soderbergh mierzył się z chorobą umysłu w świetnym thrillerze „Panaceum”. Ale tam padały pytania o odpowiedzialność lekarza i wpływ leków psychotropowych na pacjenta. W „Unsane” liczy się strach i mordęga. Tylko że wszystko razem do niczego nie prowadzi. Soderbergh, autor „Seksu, kłamstw i kaset wideo”, wyszedł z kina niezależnego, by stać się reżyserską gwiazdą Hollywoodu. Zrealizował tam kilka hitów, m.in. „Erin Brokovich”, „Solaris”, „Ocean’s 13” i kilka lat temu poczuł się przez fabrykę snów stłamszony. Oznajmił, że wraca tam, gdzie będzie miał pełną wolność. „Unsane” to świadectwo, że ta wolność nie zawsze artyście wychodzi na dobre. Krzyk, miotanie się bohaterki, niejasne wątki – wszystko sprawia wrażenie artystycznej pomyłki.