Akcje Banco Santander, właściciela polskiego BZ WBK, traciły w czwartek na warszawskiej giełdzie na początku sesji ponad 4 proc., a na parkiecie w Madrycie ponad 3 proc. Papiery Deutsche Banku (pożyczkodawcy obecnego również na polskim rynku) traciły we Frankfurcie ponad 5 proc., spadając do najniższego poziomu od 30 lat. W ten sposób inwestorzy reagowali na to, że banki te nie zdały testów wytrzymałościowych (stress testów) przeprowadzonych przez amerykański Fed.

Deutsche Bank i Banco Santander były jedynymi z grupy 32 banków, które testów nie zdały. O ile amerykański regulator wskazał, że mają one obecnie wystarczająco dużo kapitału i zrobiły duże postępy od niezdanych w zeszłym roku testów, o tyle ich plany na wypadek konieczności pozyskania dodatkowego kapitału opierają się na założeniach i analizach, które „nie są rozsądne ani właściwe".

– Współczynniki kapitałowe Deutsche Banku nigdy nie były podawane w wątpliwość. Doceniamy to, że Rezerwa Federalna dostrzegła postępy, jakie poczyniliśmy, i wdrożymy lekcję, jaką dostaliśmy, by wzmocnić nasz proces planowania kapitałowego – deklaruje Bill Woodley, szef amerykańskiej filii Deutsche Banku.

– Nasze wyniki potwierdzają, że Santander Holdings USA ma silny poziom kapitału, który jest o wiele większy od wymaganego minimum. Zrobiliśmy postępy, ale nasze wewnętrzne planowanie kapitałowe, system testów, wewnętrzna kontrola, zarządzanie i nadzór wymagają poprawy – twierdzi z kolei Scott Powell, prezes amerykańskiej filii Santandera.

Od początku roku kurs Banco Santander na giełdzie w Madrycie spadł o 25 proc. Akcje Deutsche Banku straciły w tym czasie we Frankfurcie 45 proc. Międzynarodowy Fundusz Walutowy wskazał Deutsche Bank jako pożyczkodawcę będącego największym potencjalnym systemowym zagrożeniem dla światowego systemu finansowego. Oznacza to, że jego upadek mógłby wywołać największe szkody w systemie.