– Przejmowanie i łączenie trwa od kilku lat i wszystkie czynniki, które pchały banki do fuzji, wciąż są aktualne. To głównie niższa od kosztu pozyskania kapitału rentowność kapitałów własnych. Banki starają się więc ją poprawić. Niektóre, widząc, że to się nie uda, wystawiają się na sprzedaż. Inne, widzące potencjał efektów skali i synergii kosztowych, kupują – mówi Kamil Stolarski, analityk Pekao IB.
Dodaje, że niektóre banki mają zbyt małą skalę działania, niedającą możliwości zdobywania rynku: mają słabszą obsługę klientów, nie mogą sobie pozwolić na duże inwestycje w systemy IT i marketing, nie są w stanie dobrze płacić menedżerom wyższego szczebla, drożej się finansują, muszą płacić więcej za depozyty. – To powoduje, że ich oferta jest gorsza i nie pozyskują klientów, tracąc udział w rynku. Koło się zamyka – mówi Stolarski.
Aby wyhamować konsolidację, musiałyby wrócić złote czasy dla sektora, czyli stopy procentowe musiałyby pójść w górę, a wymogi kapitałowe zmaleć, co poprawiłoby ROE. – Wtedy pewnie żaden z zagranicznych graczy nie myślałby o wyjściu z polskiego rynku, który wciąż uważany jest za atrakcyjny – mówi Stolarski. PKB rośnie u nas szybciej niż w Europie Zachodniej, a poziom ubankowienia jest mniejszy. – Na sprzedaż mogą trafiać teraz przede wszystkim małe banki, szczególnie te o niskiej rentowności – dodaje.
Decyzje o sprzedaży mogą wynikać z różnych powodów. Kiedyś dominowały czynniki związane z sytuacją zagranicznych właścicieli. Tak było w przypadku KBC i Kredyt Banku oraz UniCreditu i Pekao. Mieli swoje problemy i mimo że ich polskie banki radziły sobie nieźle i były dobrze skapitalizowane, sprzedali je.
Jednak czasem decyzja o wyjściu z polskiego rynku może być podyktowana zmianą strategii i decyzjami biznesowymi. Przykładem mogą być RBI i Raiffeisen Polbank oraz Nordea i Nordea Bank Polska. Ci zagraniczni gracze sprzedali swoje banki, mimo że nie musieli tego robić. Czasami obie te sytuacje się nakładają się (tak jak było z General Electric i BPH czy Deutsche Bankiem AG i Deutsche Bankiem Polska).
W drugiej dziesiątce wciąż jest kilka banków, które potencjalnie mogą zmienić właściciela, to m.in. Credit Agricole czy Bank Pocztowy. Co jakiś czas pojawiają się plotki, że struktura własnościowa się zmieni. Ale roszady możliwe są także w pierwszej dziesiątce.