Dziś do moskiewskiej siedziby banku Reiffaisen wtargnęła grupa Rosjan - posiadaczy kredytów hipotecznych w dolarach.
Spadek wartości rubla, którego wycena w ubiegłym tygodniu dochodziła nawet do poziomu 85 rubli za dolara - poziomu z denominacji z roku 1998 r (największy rosyjski kryzys finansowy - red.), doprowadził ludzi na skraj rozpaczy.
- Ludzie, nie pociągniemy na Ukrainę. Dawajcie zwrócimy im Krym - u nas nie ma za co żyć, absolutnie. Gdzie ja mam mieszkać? Na Krymie? Na ulicy czy w banku? - krzyczała jedna z kobiet pokazana przez telewizję ukraińską Deszcz.
Posiadacze kredytów hipotecznych w walutach uważają, że rosyjska gospodarka jest w takiej zapaści, że władza zamiast ładować miliardy z anektowany Krym, powinna jak najszybciej ratować własnych obywateli.
Ludzie, którzy zajęli oddział Raiffeisena domagają się, by mogli spłacać swoje mieszkania według stawki z dnia zawarcia umowy kredytowej. Dziś dolar kosztuje w Rosji 78,5 rubla czyli o blisko połowę więcej niż przy podpisaniu umów. Do tego wokół padają banki i nikt nie może być pewny, gdzie bezpiecznie można ulokować oszczędności.