Tych czynników jest wiele, wymienię tylko kilka. Po pierwsze, istotna jest jakość dostępnych kadr. Wiele osób, które zatrudniamy w centrach usługowych, to świeżo upieczeni absolwenci uczelni wyższych. Musimy więc mieć dostęp do puli takich pracowników i dlatego wybieramy miasta uniwersyteckie. Po drugie, ważne jest, żeby na lokalnym rynku pracy powszechne były pewne potrzebne nam kwalifikacje. Chodzi np. o znajomość języków obcych czy metod zarządzania „Sześć Sigma" (ang. „Six Sigma"). W tym kontekście dobrze jest, jeśli daną lokalizacją interesują się też inne firmy o podobnym profilu działalności. Kilku inwestorów może skuteczniej zachęcać uczelnie, żeby dostosowały odpowiednio ofertę edukacyjną do potrzeb branży.
Rozumiem, że potencjalne lokalizacje zapleczy usługowych spełniają te kryteria w różnym zakresie. Jakie są najmocniejsze strony Krakowa z perspektywy branży finansowej?
Kraków to prężny ośrodek uniwersytecki, zapewniający stały napływ absolwentów na lokalny rynek pracy. Oferuje też powierzchnie biurowe wysokiej jakości i dysponuje rozwiniętą infrastrukturą, w tym sprawną komunikacją miejską. Tymczasem np. w Bangalore w Indiach musimy inwestować we własny system transportowy, żeby przewieźć pracowników z domów do biura. Ponadto Kraków jest atrakcyjny dla pracowników z zagranicy. To dla nas ważne, bo staramy się umożliwić naszym pracownikom zdobywanie doświadczeń zawodowych w różnych krajach, i dlatego we wszystkich centrach usługowych zatrudniamy obcokrajowców. Staramy się w ten sposób zapewnić pomost między centrum usług a krajami, dla których świadczy ono usługi. Zaletą Krakowa jest też położenie: z tego miejsca możemy obsługiwać całą Europę. Lokalizacje w Azji tego nie zapewnią.
A największe słabości?
Jak już mówiłem, jednym z atutów Krakowa są kompetencje językowe pracowników. Niemniej im więcej nowych centrów usług tworzą w tym mieście inne firmy, tym trudniej o pracowników z odpowiednią znajomością języków obcych, szczególnie innych niż angielski i niemiecki. Dobrze by było, gdyby Kraków położył większy nacisk na naukę mniej popularnych języków. Np. na lokalnym rynku jest niedobór osób mówiących w języku francuskim. Niemal zupełnie nie ma osób hiszpańskojęzycznych, co powstrzymuje nas od przeniesienia do Krakowa usług świadczonych na potrzeby HSBC w takich krajach, jak Hiszpania czy Argentyna. Dobrze by też było, gdyby władze starały się przyciągać więcej innowacyjnych firm, dzięki czemu spektrum dostępnych stanowisk byłoby bardziej różnorodne, począwszy od tych związanych z zarządzaniem procesami operacyjnymi, skończywszy na stanowiskach związanych z przeprowadzaniem złożonych analiz oraz tworzeniem rozwiązań high-tech. Umożliwiłoby to przyciągnięcie do naszego sektora jeszcze większej puli utalentowanych pracowników.
Poszukując miejsca na umiejscowienie zaplecza usługowego, najpierw wybierają państwo kraj, a potem konkretne miasto, czy od razu porównują państwo miasta, które wydają się atrakcyjne?