Mario Draghi, prezes EBC, stwierdził na konferencji prasowej po czwartkowym posiedzeniu Rady Prezesów, że ryzyko dla gospodarki strefy euro jest "szeroko zbilansowane", ale wzrost gospodarczy nie przełożył się jeszcze na zwiększoną dynamikę inflacji. Gospodarka wciąż więc potrzebuje pewnego wsparcia. Draghi wyraźnie więc łagodził retorykę, po tym jak pod koniec czerwca jego słowa o "siłach reflacyjnych" w strefie euro stały się sygnałem do wyprzedaży na rynkach obligacji i umocnienia euro. Szef EBC wyraźnie nie chciał podsycać oczekiwań, że jego instytucja skłania się ku ograniczaniu programu QE.

- Strefa euro przeżywa solidne ożywienie gospodarcze. Musimy tylko poczekać aż ceny i płace będą kierować się tym kursem. Ostatnią rzeczą jaką chce Rada Prezesów jest przedwczesne zacieśnianie polityki pieniężnej, które mogłoby spowolnić ten proces lub nawet jemu zagrozić - zapewniał Draghi.

Euro ostro umacniało się w trakcie jego konferencji. O ile po 14:00 płacono za 1 euro 1,148 USD, to tuż przed 15:00 już nawet 1,157 USD. Kurs wrócił więc na poziom z poniedziałkowego popołudnia. Inwestorzy albo więc nie dowierzali "gołębiemu" przekazowi Draghiego, ale wychwytywali w jego deklaracjach akcenty mówiące o poprawie sytuacji w strefie euro i o tym, że na przyspieszenie inflacji trzeba tylko poczekać.