Czytaj więcej:

Formalnie śledztwo dotyczy podejrzenia poświadczenia nieprawdy przez funkcjonariuszy SB w dokumentach TW „Bolka" przejętych w domu gen. Czesława Kiszczaka. – Wszczęto je w związku z wypowiedziami Lecha Wałęsy, w których twierdził, że funkcjonariusze sfałszowali pokwitowania odbioru pieniędzy. Wersja ta wymaga zweryfikowania w trybie procesowym, gdyż ewentualny czyn jest przestępstwem ściganym z urzędu – tłumaczy prezes IPN dr Łukasz Kamiński.

Jak dodaje Bogusław Czerwiński, prokurator IPN, w trakcie śledztwa biegły grafolog przeprowadzi badania odręcznego pisma w dokumentach „Bolka" .

We wtorek opisaliśmy, że w teczce personalnej brakuje sześciu potwierdzeń wypłat pieniędzy za współpracę, w tym ostatniego z 26 czerwca 1974 r. Ponadto po zestawieniu ze sobą niektórych pokwitowań widać, że charakter pisma na dokumentach mających świadczyć o tym, że to Lech Wałęsa brał pieniądze za donosy, nie zawsze jest taki sam. Nie ma też pewności, czy wszystkie donosy pisał sam Wałęsa, czy też w części przypadków jego ustną relację przelał na papier oficer bezpieki.

Lech Wałęsa od opublikowania teczek „Bolka" zaprzecza, że był agentem SB w latach 1970–1976. Twierdzi, że to esbecy pisali w jego imieniu donosy, a następnie, podpisując się za niego, brali pieniądze. Zapowiada, że udowodni to w sądzie.

Część historyków uważa jednak, że po ujawnieniu teczki „Bolka" nie da się już zaprzeczyć, że Wałęsa współpracował z SB w latach 70. XX wieku.