Były przewodniczący SLD komentował materiały odnalezione w domu Czesława Kiszczaka. Miller uważa, że politycy z jego środowiska są w lepszej sytuacji, bo od lat mówiły o Wałęsie w podobnym tonie.
- Pamiętam taki okres wyborów prezydenckich w 1990 roku, że ci, którzy dzisiaj bronią Wałęsy, wtedy gdy Wałęsa rywalizował z Tadeuszem Mazowieckim, wylewali na niego kubły nieczystości - przypomniał Miller w TVN24.
Były premier podkreślił, że jego partia nigdy nie walczyła na teczki, robili to politycy prawicy.
Miller odrzuca możliwość, że Wałęsa współpracował ze służbami w czasie formowania się III RP. - Pozwolę sobie przywołać jeden przykład. Umowa przy Okrągłym Stole stanowiła, że przez kolejne 4 lata po wyborach czerwcowych w 1989 roku będzie rządziła koalicja PZPR-ZSL-SD z premierem z PZPR, Czesławem Kiszczakiem. Dopiero po 4 latach miały odbyć się nowe wybory i, w zależności od woli wyborców, miała się ukształtować nowa koalicja rządząca. Tymczasem Lech Wałęsa i jego współpracownicy, bracia Kaczyńscy, odwrócił ten układ i utworzył koalicję Solidarność-OKP-ZSL-SD, bez PZPR. W ten sposób PZPR straciła władzę i Kiszczak nie potrafił stworzyć rządu - tłumaczył Miller. Jego zdaniem w ten sposób Wałęsa oszukał Kiszczaka.
Wracając do obecnych doniesień, Miller powiedział, że internetowe komentarze nie służą Wałęsie. - Wałęsa ma kłopot, bo nie potrafi ustalić jednej narracji, codziennie słyszymy coś innego - ocenił.