W sobotę w Warszawie odbyła się manifestacja pod hasłem "My, naród" zorganizowana przez Komitet Obrony Demokracji. Uczestnicy przeszli sprzed Stadionu Narodowego - gdzie został odczytany list od Lecha Wałęsy - na plac Piłsudskiego. Lider manifestacji Mateusz Kijowski podkreślił, że celem zgromadzenia jest także okazanie solidarności z Lechem Wałęsą - "symbolem zwycięskiej walki o wolność i demokrację, w Polsce, w Europie i w całym świecie". 

Barbara Nowacka pytana w RMF o hasła popierające Lecha Wałęsę podczas demonstracji KOD, przyznała, że lewicy nie zawsze było po drodze z Wałęsą. - Ale nie zgadzamy się na granie teczkami, wieczną lustrację i na plucie błotem na symbol, który oceni historia - powiedziała Nowacka.

Liderka stowarzyszenia Inicjatywa Polska zaznaczyła, że nawet jeśli lewica z kimś się nie zgadzała, jej celem jest bronić tych, którzy są krzywdzeni. - Wałęsa jest krzywdzony nagonką - oceniła. Dodała, że Lech Wałęsa miał dobre i złe strony, ale - w jej ocenie - dalej jest człowiekiem, który był liderem "Solidarności".

Pytana o zawartość dokumentów znalezionych w domu gen. Czesława Kiszczaka, zawierających teczkę personalną i teczkę pracy TW "Bolka", w których jest m.in. odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy, podpisane: Lech Wałęsa "Bolek", Barbara Nowacka odpowiedziała, że nie ma w sobie śmiałości do oceniania tych dokumentów. - Wiele osób nie powinno oceniać dokumentów, których sami nie potrafimy zbadać - powiedziała. Dodała, że do oceny potrzebna jest rzetelna ocena historyków.