Le Corbusier: Architekt nowego świata

Le Corbusier był niczym dyktator, który chciał stworzyć utopię.

Aktualizacja: 07.03.2017 21:58 Publikacja: 07.03.2017 17:08

Le Corbusier: Architekt nowego świata

Foto: AFP

„Architekt jutra" ukazuje się u nas w idealnym momencie, gdyż architektura to obecnie jedna z bardziej snobistycznych specjalności.

Le Corbusier jako ojciec modernizmu był w Polsce ostatnio intensywnie tłumaczony, przypominany i omawiany. Często, niestety, bezrefleksyjnie, dlatego tym bardziej potrzebna była jego wyczerpująca biografia.

Anthony Flint pisze z punktu widzenia wielbiciela, ale co ważniejsze, nie wyznawcy. Mocno osadza myśl Le Corbusiera w epoce, w której on żył. Każdy rozdział książki Flinta wyznaczają kolejne projekty Le Corbusiera – prywatne wille, wielkie osiedla, budynki instytucji (uniwersytetów, organizacji międzynarodowych, organów rządowych itp.).

To nieprzypadkowy klucz, bo Flint portretuje człowieka, który życie zawodowe zawsze stawiał na pierwszym miejscu, dostosowując cały świat prywatny, i pod niego dobierał znajomych, podejmował wybory polityczne. Jeśli życie zawodowe wchodziło w kolizje z życiem prywatnym, to nigdy nie kierował się uczuciami ani sentymentami.

Nie znaczy to, że obyczajowa warstwa biografii Le Corbusiera nie jest ciekawa. Flint pisze o jego bliskich relacjach z matką, której w listach chwalił się kolejnymi kochankami. Dostajemy też portret żony Yvonne, która cierpliwie towarzyszyła architektowi, a jego zdrady i nieobecność w domu wyrównywała alkoholem.

Autor ciekawie też pisze o jego relacjach z ludźmi. Projektant bywał apodyktyczny, a jego egocentryzm prowadził wręcz do sytuacji komicznych. Gdy po raz pierwszy jechał do Stanów Zjednoczonych, chciał za wszelką cenę mieć dobre medialne wejście. Codziennie sprawdzał, czy gazety o nim napisały, i wciąż dopytywał się swych amerykańskich asystentów, kiedy w końcu ukażą się czołobitne artykuły, które przecież pojawić się muszą z okazji wizyty takiego geniusza.

Flint jest ewidentnie zapatrzony w ideologa modernizmu, ale też wytyka swojemu bohaterowi błędy i słabości, Jednocześnie łatwo mu je wybacza: megalomanię, arogancję i współpracę z reżimem nazistowskim oraz sowieckim.

Dobrze, że trafiła na nasz rynek książka, w której Le Corbusier jest przedstawiony nie tylko bałwochwalczo, ale też bardziej krytycznie. Jego idee silnie wiązały się z jego epoką, która zachłysnęła się modernizacją, rozwojem i „upraszczaniem" życia. Nie bez powodu Le Corbusier to pseudonim kryjący zbyt długie, burżuazyjnie brzmiące – zdaniem architekta – nazwisko Charles-Édouard Jeanneret-Gris. Epoka ta skończyła się faszyzmem, komunizmem i ludobójstwami. Rzadko wspomina się o kolaboracji Le Corbusiera z nazistami z rządu Vichy oraz flirt z Sowietami, którzy przyjmowali go z honorami w Moskwie.

Anthony Flint dobrze podsumowuje obydwa epizody. Le Corbusier chciał przede wszystkim działać. Wprowadzać zmiany, których polityka, ideologia ani żaden reżim już nie będzie mógł cofnąć. Zapatrzony we własne wizje był gotów budować z samym diabłem.

„Architekt jutra" ukazuje się u nas w idealnym momencie, gdyż architektura to obecnie jedna z bardziej snobistycznych specjalności.

Le Corbusier jako ojciec modernizmu był w Polsce ostatnio intensywnie tłumaczony, przypominany i omawiany. Często, niestety, bezrefleksyjnie, dlatego tym bardziej potrzebna była jego wyczerpująca biografia.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kultura
Decyzje Bartłomieja Sienkiewicza: dymisja i eurowybory
Kultura
Odnowiony Pałac Rzeczypospolitej zaprezentuje zbiory Biblioteki Narodowej
Kultura
60. Biennale Sztuki w Wenecji: Złoty Lew dla Australii
Kultura
Biblioteka Narodowa zakończyła modernizację Pałacu Rzeczypospolitej
Kultura
Muzeum Narodowe w Krakowie otwiera jutro wystawę „Złote runo – sztuka Gruzji”