Aplikacja wyrówna szanse na egzaminie na sędziego

Referendarze i asystenci chcący awansować będą mogli uzupełnić kwalifikacje.

Publikacja: 23.05.2018 18:29

Aplikacja wyrówna szanse na egzaminie na sędziego

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

W latach 2011–2017 w konkursach do sądów startowali i wygrywali głównie asystenci i referendarze sądowi. I choć liczba zgłoszeń na sędziowski wakat od przedstawicieli wolnych zawodów prawniczych – adwokatów, radców prawnych, notariuszy czy prokuratorów – powoli rośnie, to nadal nie przekracza 15 do 20 proc. zgłoszeń.

Wkrótce asystenci i referendarze dostaną kolejną szansę. Ministerstwo Sprawiedliwości ma już gotowy projekt wprowadzający dla nich nowy rodzaj aplikacji. Chodzi o aplikację uzupełniającą, która ma wyrównać ich szanse na egzaminie zawodowym.

– Liczę, że projekt niebawem trafi do prac parlamentarnych – mówi „Rz" Łukasz Piebiak, wiceminister sprawiedliwości.

– Kierunek jest dobry, ale nie spełnia naszych wszystkich oczekiwań – mówią zainteresowani. Mają nadzieję, że nowa aplikacja ruszy w Krakowie już w przyszłym roku.

Dla tych co pracują

– Aplikacja uzupełniająca ma być szansą dla tych asystentów i referendarzy, którzy już dziś pracują na rzecz wymiaru sprawiedliwości – mówi wiceminister Piebiak. To dodatkowa opcja, żeby pozyskać kadry i wynagrodzić już pracujących.

Jak ma wyglądać aplikacja?

Będzie to szkolenie podobne do dzisiejszych: prokuratorskiej i sędziowskiej. A to oznacza egzamin wstępny i końcowy egzamin państwowy. Wszystko po to, by wyłonić najlepszych. Ma się odbywać głównie w weekendy, by zajęcia nie kolidowały z pracą w sądzie.

Limit miejsc, tak jak w przypadku pozostałych aplikacji prowadzonych w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury, ustali minister sprawiedliwości. Czy będzie ich dużo? Zależy od potrzeb wymiaru sprawiedliwości i możliwości finansowych MS.

Na 1,5 roku do szkoły

– Wstępnie ustaliliśmy, że aplikacja uzupełniająca ma trwać 18 miesięcy, odbywać się w KSSiP w Krakowie, a z czasem może i w Warszawie – zdradza wiceminister.

Co na to zainteresowani? Nie kryją rozczarowania i mówią, że to zbyt mało. Ogólnopolskie Stowarzyszenie Referendarzy Sądowych w Polsce przypomina, że ponad rok temu, w marcu 2017 r., spotkało się w Ministerstwie Sprawiedliwości z wiceministrem Piebiakiem. Tematem były m.in. propozycje OSRS dotyczące uregulowania pozycji ustrojowej tego zawodu.

– Niewiele z tego wprowadzono – mówi „Rz" jeden z warszawskich referendarzy. Przypomina wręcz nowelę, która w zasadzie pozbawiła ich możliwości ubiegania się o wakat asesora.

– Zarezerwowano je dla aplikantów Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury – przypomina. Zwraca też uwagę na liczbę osób, których problem dotyczy i liczbę spraw, którą one załatwiają.

Z najnowszych danych Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że w sądach powszechnych na koniec 2017 r. zatrudnionych było 1941 referendarzy sądowych. Wpływ wszystkich spraw do sądów w 2017 r. wyniósł 15 mln 782 479, osądzono 15 835 982, z kolei liczba spraw załatwionych przez referendarzy wynosi 8 mln 607 641.

Andrzej Sobótka, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Asystentów Sądowych, zastrzega, że ministerialnego projektu jeszcze nie widział, ale ma nadzieję, że wkrótce trafi on do stowarzyszenia w celu konsultacji. Przypomina jednak, że wiele spraw, jeśli chodzi o asystentów, jest niewyjaśnionych.

To dla nich za mało

– Co z absolwentami tzw. starej aplikacji sądowej, którzy zostali pozbawieni nieograniczonego w czasie prawa ubiegania się o sędziowski urząd? – pyta Andrzej Sobótka. I dodaje, że nie wyobraża sobie, aby osoby, które dopiero podejdą do egzaminu, były inaczej (lepiej) traktowane przez ustawodawcę niż te, które mają już za sobą zdany egzamin sędziowski.

Nie wiadomo też, jak w projekcie rozwiązano sprawę kosztów dojazdu na szkolenie czy umowy, na podstawie której szkolenie by się odbywało.

– To bardzo ważne dla nas sprawy – mówi Andrzej Sobótka.

Problem jest spory: w sądach pracuje dziś 3,5 tys. asystentów. I wciąż jest ich za mało. Na 9,5 tys. orzekających dziś sędziów przypada 3,6 tys. asystentów. Z prostego rachunku wynika, że na jednego sędziego przypada 2,6 asystenta. W praktyce jest jednak dużo gorzej.

Od 2017 r. aplikacja w KSSiP jest podstawową drogą dojścia do zawodu sędziego. Po zdanym egzaminie aplikant ma zagwarantowany etat asesora. Po nim etat sędziego. Inne drogi dojścia do zawodu, np. z adwokatury czy notariatu – są traktowane uzupełniająco.

Możliwa jest też druga ścieżka dojścia do zawodu – konkursowa. Startują w nich przedstawiciele wszystkich innych zawodów prawniczych.

Tu przewidziane są jednak ograniczenia: referendarze i asystenci mogą ubiegać się o urząd tylko przez przez kilka lat po wejściu w życie ustawy, potem szanse tracą.

W latach 2011–2017 w konkursach do sądów startowali i wygrywali głównie asystenci i referendarze sądowi. I choć liczba zgłoszeń na sędziowski wakat od przedstawicieli wolnych zawodów prawniczych – adwokatów, radców prawnych, notariuszy czy prokuratorów – powoli rośnie, to nadal nie przekracza 15 do 20 proc. zgłoszeń.

Wkrótce asystenci i referendarze dostaną kolejną szansę. Ministerstwo Sprawiedliwości ma już gotowy projekt wprowadzający dla nich nowy rodzaj aplikacji. Chodzi o aplikację uzupełniającą, która ma wyrównać ich szanse na egzaminie zawodowym.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Spadki i darowizny
Poświadczenie nabycia spadku u notariusza: koszty i zalety
Podatki
Składka zdrowotna na ryczałcie bez ograniczeń. Rząd zdradza szczegóły
Ustrój i kompetencje
Kiedy można wyłączyć grunty z produkcji rolnej
Sądy i trybunały
Sejm rozpoczął prace nad reformą TK. Dwie partie chcą odrzucenia projektów