Bobrowicz o aplikacji uniwersyteckiej: Ministerstwo nigdy nie dzwoniło, że źle szkolimy

Proponuję obrady „okrągłego stołu” samorządów prawniczych i wydziałów prawa – mówi prezes Krajowej Rady Radców Prawnych, Maciej Bobrowicz.

Aktualizacja: 07.02.2018 06:17 Publikacja: 06.02.2018 17:45

Maciej Bobrowicz

Maciej Bobrowicz

Foto: Fotorzepa, Mateusz Dąbrowski

Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości, przedstawił założenie aplikacji akademickiej. U niektórych przedstawicieli środowiska naukowego wyraźnego entuzjazmu nie wywołał. Zdziwiło to pana?

Maciej Bobrowicz: Nie. Po wielu rozmowach z dziekanami, profesorami prawa odniosłem wrażenie, że czują się z tym pomysłem... niezręcznie. Doskonale wiedzą, że wydziały prawa są wybitne na swoich tradycyjnych polach aktywności. Co przy tym istotne, dostrzeżono także, że to polityczna próba podzielenia naszych środowisk. Skonfliktowani, skłóceni, nie stanowimy realnej siły. Jesteśmy ostatnimi bastionami niezależności, apolityczności i rozsądku. Z tych właśnie powodów mądrzy, dalekowzroczni przedstawiciele świata nauki nie wyrażają entuzjazmu dla tych pomysłów.

Załóżmy jednak czarny scenariusz dla samorządów prawniczych. Uczelnie zyskują uprawnienie do kształcenia aplikantów. Co wtedy? Bez ich pieniędzy na szkolenia i składki będzie trudniej? Ta kwestia wyraźnie wybrzmiała z ust wiceministra Warchoła.

Szanuję szkolnictwo wyższe i kompetencje oraz rolę wydziałów prawa w edukacji prawników. Każdy z nas kończył taki wydział i z sentymentem oraz powagą wspominamy te lata – dały nam bowiem wspaniałe podwaliny pod dzisiejsze sukcesy. Presja ministerstwa kieruje jednak wyższe uczelnie na kurs kolizyjny z nami. Czy tego chcemy, czy nie, polityka dopada i nas. Co do faktów – samorządy nie zarabiają na aplikacjach! Każda złotówka musi być dokładnie rozliczona z ministerstwem. Pod względem finansowym niewiele się u nas zmieni, bo na aplikacji nie zarabiamy. Potrzebna jest jednak poważna debata nad modelem kształcenia prawników. Proponuję więc obrady „okrągłego stołu" samorządów prawniczych i wydziałów prawa. Niech to będzie miejsce, w którym bez zbędnej polityki będziemy rozmawiali o tym, jak ulepszyć system kształcenia profesjonalnych prawników, w którym uniwersytety przygotowują teoretycznie, a samorządy praktycznie. Powinniśmy rozmawiać o tym, jak najlepiej dostosować ten model do współczesnego rynku usług prawnych.

Aplikacja akademicka zniszczy dorobek kształcenia prawników. Takich słów użył pan w Popowie, gdzie wiceminister przedstawił założenia nowej ścieżki. Nie za mocna ta teza?

Absolutnie uzasadniona. Tu chodzi nie tyle o dorobek, ile o system kształcenia. Przez dziesiątki lat zbudowaliśmy i z powodzeniem rozwijaliśmy polski model kształcenia prawników. Od lat nabór na aplikację oraz egzamin zawodowy jest organizowany przez Ministerstwo Sprawiedliwości. A nadzór nad aplikacją sprawuje minister sprawiedliwości. Teraz, kusząc mitycznym eldorado, proponuje się zniszczenie tego systemu. Systemu, który opierał się na założeniu, że uczelnie wyższe przygotowują teoretycznie, a samorządy praktycznie. I to jest prawdziwe założenie. Podawane w Popowie ,,przykłady zagraniczne" nijak się mają do rzeczywistości. Wybierane są pasujące do tezy części innych modeli kształcenia. Na przykład powtarzanie, że model niemiecki jest wzorcem, trudno obronić, bo w Niemczech egzamin zawodowy trwa osiem dni po pięć godzin. Dziewiątego dnia zaś odbywa się wielogodzinny egzamin ustny. Takiej propozycji jakoś nie zauważyłem...

Samorządy prawnicze nie mają sobie niczego do zarzucenia, jeśli chodzi o kształcenie aplikantów?

Zawsze w takich sytuacjach pada pytanie o czyjąś winę. Problem polega nie na szukaniu winnych na siłę, ale na poważnej dyskusji. Zdawalność egzaminu końcowego – organizowanego przecież przez Ministerstwo Sprawiedliwości – oscyluje w okolicach 80 proc. To dane obiektywne, które jednoznacznie wskazują, że aplikacja prowadzona przez samorządy zawodowe spełnia swoją rolę. Proszę zauważyć, że jestem prezesem KRRP trzecią kadencję, już ponad siedem lat. I przez te wszystkie lata nie było do mnie telefonu z Ministerstwa Sprawiedliwości z informacją, że coś złego dzieje się na naszej aplikacji, gdy chodzi o jakość kształcenia.

Zmiany w kształcenia u radców się jednak szykują?

Ostatni Krajowy Zjazd w 2016 r. zobowiązał nas do systematycznych zmian w programie i praktyce aplikacji. Do realizacji tego zadania przygotowujemy się systemowo. Rozmawiamy zarówno z okręgowymi izbami radców prawnych, jak i z samymi aplikantami – patrząc, czym oni są zainteresowani, czego oczekują. Dysponujemy już niemal tysiącem aplikanckich odpowiedzi na ankietę. Ważne są propozycje dziekanów i rad okręgowych izb radców prawnych – bo to oni, a nie Krajowa Rada Radców Prawnych, prowadzą aplikację. Chcemy oprzeć model aplikacji na najlepszej praktyce. Na bieżąco dostosowujemy to szkolenie do wymogów nowoczesnego rynku usług prawnych. Bo świat wokół nas ciągle się zmienia...

—rozmawiała Anna Krzyżanowska

Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości, przedstawił założenie aplikacji akademickiej. U niektórych przedstawicieli środowiska naukowego wyraźnego entuzjazmu nie wywołał. Zdziwiło to pana?

Maciej Bobrowicz: Nie. Po wielu rozmowach z dziekanami, profesorami prawa odniosłem wrażenie, że czują się z tym pomysłem... niezręcznie. Doskonale wiedzą, że wydziały prawa są wybitne na swoich tradycyjnych polach aktywności. Co przy tym istotne, dostrzeżono także, że to polityczna próba podzielenia naszych środowisk. Skonfliktowani, skłóceni, nie stanowimy realnej siły. Jesteśmy ostatnimi bastionami niezależności, apolityczności i rozsądku. Z tych właśnie powodów mądrzy, dalekowzroczni przedstawiciele świata nauki nie wyrażają entuzjazmu dla tych pomysłów.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Spadki i darowizny
Poświadczenie nabycia spadku u notariusza: koszty i zalety
Prawo w Firmie
Trudny państwowy egzamin zakończony. Zdało tylko 6 osób
Podatki
Składka zdrowotna na ryczałcie bez ograniczeń. Rząd zdradza szczegóły
Ustrój i kompetencje
Kiedy można wyłączyć grunty z produkcji rolnej
Sądy i trybunały
Reforma TK w Sejmie. Możliwe zmiany w planie Bodnara