Po ogłoszeniu wyników wyborów w Nowoczesnej zapanowała euforia. Istniejąca od ledwie pięciu miesięcy partia zdobyła 28 mandatów. Na siedzibę klubu wybrała pokój nr 143 – ten sam, do którego cztery lata wcześniej triumfalnie wkraczało 40 posłów Ruchu Palikota.
Obie formacje powstały w sprzeciwie wobec polityki PO i przejmowały jej zawiedzionych wyborców. I Petru, i Palikotowi komentatorzy zaraz po wyborach wieszczyli kolejne sukcesy i zastąpienie PO.
Tyle że sukces wyborczy dla nowej formacji jest dopiero początkiem mozolnej walki o realizację programu i sympatię wyborców. Efekt świeżości, ważny w kampanii wyborczej, w pracy w Sejmie szybko znika.
Dziś Nowoczesna zachłystuje się rosnącym poparciem (w niektórych sondażach nawet 30 proc.). Jej lider, jak wcześniej Palikot, niemal nie wychodzi z radia i telewizji.
Początki Ruchu Palikota wyglądały podobnie. Problemy się zaczęły, gdy twarze nowych posłów już się opatrzyły, a wyborcy zaczęli oczekiwać efektów ich pracy. Nowoczesna stoi przed tym samym wyzwaniem. A dotychczas nie złożyła jeszcze żadnego projektu ustawy.