Prawo i Sprawiedliwość działa sprawnie wtedy, kiedy dokładnie wie, co ma robić. Tak było w sprawie programu 500+, obniżenia wieku emerytalnego czy zmian w wymiarze sprawiedliwości. Niezależnie od ocen wszystkich tych posunięć pewne jest jedno: realizowane były z żelazną konsekwencją i w zawrotnym tempie. Kiedy jednak rzeczywistość zaskakuje partię rządzącą, zaczyna się ona gubić, tak jak w sprawie protestu rodziców i opiekunów dorosłych osób niepełnosprawnych.
To zagubienie owocuje niekontrolowanymi wypowiedziami, niekonsekwencją w przekazie i poważnymi stratami wizerunkowymi. Dopóki bowiem przekaz partyjny jest jasny, posłowie są zdyscyplinowani i sprawnie przekazują myśl stojącą za partyjnymi propozycjami. Kiedy Zjednoczona Prawica jednolitego przekazu nie ma, mówią różne rzeczy, tak jak poseł Porozumienia Jacek Żalek o tym, że rodzice traktują swoje niepełnosprawne dzieci jak żywe tarcze czy posłanka PiS Bernadetta Krynicka zapewniająca, że na protestujących znajdzie się paragraf.
W środę słowa te musiała prostować rzeczniczka PiS i wicemarszałek Sejmu Beata Mazurek. – Wypowiedź Jacka Żalka nas zirytowała. Była o tym mowa na klubie. – komentowała. Wypowiedzi Krynickiej i wcześniejszą posła Pięty oceniła jako „mocne". – Nie powinny mieć miejsca – oświadczyła. Żalka dyscyplinował także wicemarszałek Senatu Adam Bielan. A szef klubu i wicemarszałek Ryszard Terlecki przyznał, że na niego „nakrzyczał".
Dlaczego partia rządząca nie umiała dopilnować swoich posłów po ponad 20 dniach sejmowego protestu? Dlaczego PiS zatraca społeczny instynkt w tej sprawie?
Bo działania rządzących na polu społecznym podyktowane są chęcią ugruntowania swojej pozycji i poprawienia notowań – to zresztą motywacja dość naturalna.