Zjednoczona Europa zajęła dalekie, trzecie miejsce podczas prezentacji w Sejmie priorytetów polityki zagranicznej na 2018 r. Rząd, który doprowadził przez nowelizację ustawy o IPN do największego od 30 lat kryzysu z Ameryką, uważa, że to bliskie stosunki z USA powinny być najważniejszym celem naszej dyplomacji, bo od nich zależy bezpieczeństwo kraju. Minister nie zdobył się jednak na uznanie, że wzmocniona obecność amerykańskich wojsk w Polsce to przynajmniej w równym stopniu zasługa rządu PO–PSL co PiS. A zanim przeszedł do spraw europejskich, zajął się rolą naszego kraju w Radzie Bezpieczeństwa, jakby chciał zasygnalizować, że mamy inne opcje rozwoju niż zjednoczona Europa.
To jednak sprawy europejskie będą najbardziej zaprzątać uwagę naszego kraju. Rząd Morawieckiego, który miał doprowadzić do przełamania sporu z Brukselą o praworządność, nie zamierza w sporze z Unią dać za wygraną.
– Komisja Europejska nie jest superrządem, a Parlament Europejski nie jest superparlamentem – ostrzegł Czaputowicz, najwyraźniej zarzucając przekraczanie brukselskim instytucjom własnych uprawnień. Jego zdaniem Unia znajduje się w kryzysie w sferze instytucjonalnej, jak i aksjologicznej, a sposobem na przezwyciężenie jest oddanie większej władzy państwom członkowskim i ich parlamentom. Zdaniem ministra „przeniesienie rzeczywistych procesów decyzyjnych do nieformalnych gremiów" to jeden z powodów sukcesu eurosceptycznych partii populistycznych w całej Unii".
Polska nie zgodzi się też na narzucenie obowiązkowych kwot uchodźców ani radykalnego ograniczenia w nadchodzącym budżecie funduszy strukturalnych. „To część mechanizmu, dzięki któremu wspólny rynek europejski jest korzystny dla wszystkich podmiotów", a nie stanowi „jałmużny", którą można odebrać pod pretekstem łamania trudnych do zdefiniowania zasad praworządności – uważa minister.
To jednak lansowany przez Macrona plan głębokiej integracji strefy euro został uznany za największe zagrożenie. – Podział Unii na konstrukcję wielu prędkości byłby krokiem w kierunku nieuchronnego jej rozpadu – ostrzegł Czaputowicz. Podkreślił, że doprowadziłoby to do powstania „dyrektoriatu" rządzącego Wspólnotą, który zepchnąłby na margines nie tylko kraje Europy Środkowej i Skandynawię, ale i południe Europy.