Czytaj więcej:
Po dość ospałym początku rządów Grzegorza Schetyny w Platformie partia zaczyna odzyskiwać inicjatywę.
Zanim do tego doszło, PO zgłosiła dwa pomysły, które świadczyły o utracie politycznego instynktu. Pierwszym była propozycja, by 500 zł dostawało każde dziecko w Polsce. Choć PO w kampanii krytykowała PiS, mówiąc, że Polski nie stać na projekt 500+, sama zaproponowała zwiększenie jego kosztów. Drugim pomysłem było zwiększenie kwoty wolnej od podatku do 8 tys. zł. Nie decyduje się na to w tej chwili rząd PiS, ponieważ zrujnowałoby to budżet. Mało tego, parę miesięcy temu minister finansów w rządzie PO krytykował takie rozwiązanie.
Można więc odnieść wrażenie, że jedynymi pomysłami PO było realizowanie zasady „im gorzej (dla budżetu i PiS), tym lepiej (dla Platformy)".
Inaczej jest ze zgłoszonym w czwartek pomysłem powołania komisji śledczej ds. inwigilacji dziennikarzy. PiS ma kłopot z oskarżeniami o nielegalne podsłuchy. Pierwsze przecieki mówiły o tym, że po wybuchu afery taśmowej Biuro Spraw Wewnętrznych policji miało podsłuchiwać 80 dziennikarzy i prawników. Później okazało się, że chodziło tylko o dziennikarzy. Potem zaś, że nie o podsłuchiwanie, ale inwigilację, a i to nie na pewno.
Gdy prokuratura umorzyła śledztwo w tej sprawie, pojawiła się nowa wersja. Koordynator służb ogłosił, że za rządów PO inwigilowano 48 dziennikarzy. Miała to robić już nie policja, ale ABW (przy czym Mariusz Kamiński przyznał, że nie wie, czy były to nielegalne działania).