Krzyżak: Czy PiS chce dobić ledwo zipiącą opozycję?

Jarosław Kaczyński zapewnia, że kolejnej wojny w Sejmie nie chce, ale jego wypowiedzi wskazują, że jednak do niej dąży. Opozycja tylko na to czeka.

Publikacja: 16.01.2017 19:29

Krzyżak: Czy PiS chce dobić ledwo zipiącą opozycję?

Foto: Fotorzepa

„Jeśli będzie wojna, choć my jej nie chcemy, to jest ta napoleońska zasada: stoczymy bitwę, a później się zobaczy. Na wojnach nigdy do końca nie można wszystkiego przewidzieć" – te słowa z wywiadu, którego prezes PiS Jarosław Kaczyński udzielił Radiu Szczecin, doskonale obrazują obecną strategię obozu władzy.

Oficjalnie nikt wojny nie chce, ale nieoficjalnie wiadomo, że jest ona dla PiS elementem niezbędnym do prowadzenia polityki. Pokazują to wypowiedzi polityków partii rządzącej tuż po zakończeniu tzw. kryzysu parlamentarnego.

Jarosław Kaczyński jest niekwestionowanym zwycięzcą ostatniej bitwy w Sejmie. Kompromitacja Ryszarda Petru najpierw zmusiła do wycofania się z blokady sejmowej mównicy Nowoczesną. Potem białą flagę wywiesiła także Platforma. Prawo i Sprawiedliwość wyszło z tego starcia nieco poobijane, ale poza rezygnacją z planowanych ograniczeń dla dziennikarzy ma to, co chciało. Budżet – uchwalony według opozycji w sposób nieprawidłowy – został przez prezydenta podpisany, a salę plenarną Sejmu opuścili okupujący ją posłowie.

Do tego momentu PiS nie dawało się prowokować. Kiedy pojawiały się propozycje wyprowadzenia protestujących siłą, ze strony rządzących dawało się słyszeć, że to jeszcze bardziej zaostrzy spór.

Choć jeszcze przed świętami na specjalnej konferencji kierownictwa PiS prezes Kaczyński straszył protestujących odpowiedzialnością karną, to później do tematu nie wracał. PiS nie podchwyciło też pomysłu Kukiz'15, by na okupujących mównicę parlamentarzystów nakładać kary finansowe.

Jednak gdy tylko blokujący opuścili Sejm, prezes Kaczyński natychmiast pogroził palcem, stwierdzając, że wobec osób, które „będąc parlamentarzystami, uczestniczyły w łamaniu prawa karnego", trzeba będzie podjąć jakąś decyzję. „Wszyscy Polacy są równi wobec prawa i wobec wszystkich prawo musi być egzekwowane" – zapowiadał.

W kolejnych dniach taki przekaz szedł do Polaków z obozu władzy. O karaniu posłów mówiła m.in. rzecznik PiS Beata Mazurek, posłanka Krystyna Pawłowicz, marszałek Senatu Adam Bielan.

Ma rację Kaczyński, twierdząc, że wszyscy wobec prawa powinni być równi. Mają rację posłowie jego partii, gdy mówią, że wobec protestujących należałoby wyciągnąć konsekwencję.

Ale dobrze wiedzą, że teoria nie zawsze idzie w parze z praktyką. Nawet wymiar sprawiedliwości bardzo często łagodnie podchodzi do osób łamiących prawo – zwłaszcza gdy zdarza im się to po raz pierwszy. Ewentualne kary więzienia orzekane są w zawieszeniu, a w wielu przypadkach sądy odstępują od ich wymierzenia.

Prawdą jest, że posłowie opozycji złamali sejmowy regulamin. Ale karanie ich teraz, gdy zakończyli protest, niewiele da. Może jednak stać się pretekstem do kolejnego – być może bardziej dramatycznego – konfliktu. Część opozycji czeka na to, aż PiS uczyni z niej „męczenników".

Nikt nie ma wątpliwości, że dwutygodniowa przerwa w obradach Sejmu ma dać partii rządzącej czas na opracowanie takich zmian w regulaminie Sejmu, by wydarzenia z przełomu ubiegłego i tego roku się nie powtórzyły. I dobrze, bo to doskonała okazja do ustalenia konkretnych kar za paraliż prac parlamentu, które marszałek winien stosować z żelazną konsekwencją.

Jeden z ministrów rządu PO–PSL swego czasu mówił pogardliwie o PiS, że trzeba „dorżnąć watahę". Dziś wiele wskazuje na to, że partia rządząca wzięła to hasło na sztandary i chce dobić byle jaką, ale jednak opozycję. Ale jeśli faktycznie nie chce wojny, powinna ogłosić amnestię, choć o winie zapomnieć nie może.

„Jeśli będzie wojna, choć my jej nie chcemy, to jest ta napoleońska zasada: stoczymy bitwę, a później się zobaczy. Na wojnach nigdy do końca nie można wszystkiego przewidzieć" – te słowa z wywiadu, którego prezes PiS Jarosław Kaczyński udzielił Radiu Szczecin, doskonale obrazują obecną strategię obozu władzy.

Oficjalnie nikt wojny nie chce, ale nieoficjalnie wiadomo, że jest ona dla PiS elementem niezbędnym do prowadzenia polityki. Pokazują to wypowiedzi polityków partii rządzącej tuż po zakończeniu tzw. kryzysu parlamentarnego.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Roman Kuźniar: Atomowy zawrót głowy
Publicystyka
Jacek Czaputowicz: Nie łammy nuklearnego tabu
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny