Prawo i Sprawiedliwość w ostatniej fazie parlamentarnego kryzysu znalazło się w sytuacji komfortowej. W dodatku dobrze o tym wie i wyciąga z tego własne wnioski. A podstawowym jest przekonanie, że może zrobić wszystko, co chce. Jeżeli więc kierownictwo partii myślało o kompromisie, to jedynie z przyczyn estetycznych i piarowych, a nie z politycznej konieczności.
Zwykli posłowie po prostu nie chcieli w środę przekładać posiedzenia Sejmu. – PO się wygłupia i okupuje salę plenarną, a my mamy z tego powodu, że tam walka o władzę trwa, marnować dwa dni z życia i przyjeżdżać do Warszawy jeszcze raz? – pyta ironicznie jeden z posłów w rozmowie z „Rzeczpospolitą".
Wojna nerwów, która w środę odbywała się w Sejmie, oszczędzała polityków partii rządzącej. – Jedyne nerwy to tylko takie, o której rozpoczniemy obrady w Sali Kolumnowej, bo cały rząd jest skoszarowany przez cały dzień w Sejmie i nie może pracować, a reszta nie wie, co ma robić – zapewnia nasz rozmówca.
Nastrój większości Klubu PiS był tak radykalny, że o ustępstwach podczas sejmowego przeciągania liny, wyznaczaniu kolejnych terminów obrad Sejmu i Konwentu Seniorów właściwie mowy nie było. – Gdyby zrobić badanie wśród posłów, czy popierają twardą linię prezentowaną przez prezesa, to ponad 200 głosów na pewno byłoby na tak – mówi nam jeden z posłów. Więc i Jarosław Kaczyński jest pod ścianą: tak sprawnie przekonał swoich ludzi o tym, że mają rację i wszystko odbyło się zgodnie z prawem i dobrymi obyczajami, że teraz nie może cofnąć się o krok i szukać kompromisu, bo oznaczałoby to, że wcześniej kłamał.
Dlatego stanowisko było twarde: „PO musi zakończyć protest w sali plenarnej. Wtedy przełożymy obrady i dopiero można będzie usiąść przy stole i szukać jakiegoś rozwiązania. Ale z założeniem, że budżet został uchwalony". Do tego dołożono cały arsenał środków specjalnych – od metalowych płotków znów okrążających Sejm przez marszałka Kuchcińskiego strzeżonego przez całą grupę funkcjonariuszy straży marszałkowskiej, ciągle zamknięta galerię sejmową i pełnomocnictwo szefowej kancelarii do wyprowadzenia siłą protestujących posłów. Kropką nad i stało się niespodziewane wznowienie obrad Senatu nad ustawą budżetową i ostatecznie przyjęcie jej bez poprawek, co zamknęło jeden z kanałów możliwego porozumienia.