Szułdrzyński: Opozycja na usługach PiS

Zachowania Petru i Kijowskiego mocno uderzyły w całą ideę opozycyjności wobec PiS. Obaj politycy nie wyciągnęli wniosków z tego, co się stało. Kaczyński może spać spokojnie.

Aktualizacja: 09.01.2017 12:12 Publikacja: 08.01.2017 19:50

Ryszard Petru

Ryszard Petru

Foto: PAP, Tomasz Gzell

Koniec KOD ogłaszano już wiele razy. Po niemal każdej mniej licznej manifestacji stawiano tezę, że już się skończył. Jednak ilekroć się zdawało, że żar obrońców demokracji się wypalał, zawsze na pomoc szedł im PiS. Atakując lub zaczepiając KOD, dawał mu paliwo do działania. Czyżby politycy PiS zdawali sobie sprawę, jak słabym tworem był Komitet, i podawali mu polityczny tlen, ponieważ tak słaby przeciwnik świetnie nadawał się na opozycję?

Wygląda jednak na to, że kryzys w KOD jest znacznie głębszy. Afera wokół jego finansów może bowiem świadczyć o tym, że dotychczasowa formuła opozycyjności wobec partii rządzącej się wyczerpała. KOD i Nowoczesna były dobrym przeciwnikiem dla PiS, bo partia Jarosława Kaczyńskiego nie musiała się ich bardzo obawiać i były stosunkowo łatwym celem dla retorycznych pojedynków. W ostatnim tygodniu oba projekty doświadczyły bardzo ciężkich ciosów – zarówno jeśli chodzi o organizację, liderów, jak i ratio ich istnienia.

Wyjazd Ryszarda Petru do Portugalii pokazał wszystkie słabości Nowoczesnej. Bez lidera partia przez kilkadziesiąt godzin zupełnie nie wiedziała, co zrobić. Samo zachowanie Petru z kolei dowiodło, że nie dojrzał on do bycia liderem opozycji.

To samo dotyczy KOD. Afera fakturowa pokazuje, jak nietransparentny był ruch, który ogłosił się główną obywatelską siłą oporu wobec rządzących. Natomiast jego lider dowiódł również, że nie ma politycznego instynktu.

Petru i Kijowski dość mocno uderzyli w ogóle w całą ideę opozycyjności wobec PiS. Skoro można wyskoczyć z koleżanką na sylwestra na południe Europy w czasie okupacji parlamentu, to znaczy, że sprawa zagrożenia demokracji nie jest aż tak pilna – można wnioskować z zachowania Petru. Z kolei Kijowski, którego firma wystawiała kierowanemu przez niego KOD faktury, idealnie wpisał się w przekaz PiS, że nie chodzi wcale o obronę demokracji, lecz obronę interesów. Opozycji teraz trudno będzie przekonywać, że w Polsce dzieją się rzeczy straszne, tylko po prostu liderzy byli tymczasowo niedysponowani.

Najlepszą sytuację ma dziś PO Grzegorza Schetyny, ale i na niej odbije się autokompromitacja KOD i Nowoczesnej. Miękka opozycyjność w stylu PSL i umiarkowanego Władysława Kosiniaka-Kamysza – choć może być dobra dla kraju przez to, że przez swą merytoryczność obniża temperaturę politycznego sporu – nie daje gwarancji wizerunkowego sukcesu w bardzo spolaryzowanej politycznej rzeczywistości. Platforma, którą w lecie rozłożyła na łopatki afera reprywatyzacyjna w Warszawie, dotąd nie odnalazła złotego rogu opozycyjności.

W efekcie i Platformie, i Nowoczesnej, i KOD zamiast rogu ostał się tylko sznur. Opozycja musi dziś więc wymyślić się na nowo, znaleźć nową formułę opozycyjności. Pewien okres się skończył, Trybunał Konstytucyjny jest już w rękach PiS, wskaźniki ekonomiczne wskazują na coraz większy optymizm w gospodarce. A dotychczasowa narracja o tym, że PiS demontuje demokrację, też jakoś nieszczególnie się sprawdziła.

Jeśli nie jest tak, że większość liderów opozycji to ukryci agenci PiS, opozycja powinna znaleźć jakąś nową myśl. Ale to mało prawdopodobne. Ale nie dlatego, że Kijowski i Petru są ukrytymi pisowcami. Oni jeszcze nie dojrzeli. Zbliżające się wybory wewnętrzne w KOD po ujawnieniu faktur Kijowskiego staną się wielotygodniową jatką. Lider komitetu pokazał zaś, że nic nie zrozumiał z dotychczasowych wydarzeń i nie zamierza ustępować. Petru, pisząc swój list do działaczy, bardziej próbuje pudrować rzeczywistość, niż przeciwdziałać opłakanym skutkom własnej lekkomyślności. Ostatnie dni pokazały więc, że Jarosław Kaczyński nie ma się teraz czego obawiać.

Koniec KOD ogłaszano już wiele razy. Po niemal każdej mniej licznej manifestacji stawiano tezę, że już się skończył. Jednak ilekroć się zdawało, że żar obrońców demokracji się wypalał, zawsze na pomoc szedł im PiS. Atakując lub zaczepiając KOD, dawał mu paliwo do działania. Czyżby politycy PiS zdawali sobie sprawę, jak słabym tworem był Komitet, i podawali mu polityczny tlen, ponieważ tak słaby przeciwnik świetnie nadawał się na opozycję?

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Potrzeba nieustannej debaty nad samorządem
Publicystyka
Piotr Solarz: Studia MBA potrzebują rewolucji