Zamiast dobrej zmiany, wojna totalna

Wydarzenia ostatnich tygodni nie mogły mieć innego końca. W najnowszym sondażu IBRiS Prawo i Sprawiedliwość notuje poparcie na poziomie niecałych 30 proc. Półtora miesiąca po wygranych wyborach zamiast premii dla zwycięzcy, mamy mocne tąpnięcie.

Aktualizacja: 14.12.2015 06:31 Publikacja: 13.12.2015 19:41

Zamiast dobrej zmiany, wojna totalna

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Warto dodać, że nie jest to jedyny sondaż z ostatnich dni, pokazujący spadki partii Jarosława Kaczyńskiego. Nawet cieszące sympatyków PiS badanie TNS mówiące, że na ich ugrupowanie chce oddać głos 42 proc. badanych, również wskazywało na spadek notowań Prawa i Sprawiedliwości. Każdy sondaż może się mylić, ale jeśli wiele badań notuje podobne zjawiska, to znaczy, że coś się dzieje.

W sejmowych kuluarach opowiadana jest następująca historia: kilka dni temu na spotkaniu ze współpracownikami Beata Szydło miała naciskać, by szybko powstały projekty ustaw, realizujących dobrą zmianę, bo na razie ma szanse przejść do historii jako premier, za której rządów trwała walka z Trybunałem Konstytucyjnym, a która prócz tego nie miała żadnych osiągnięć.

Nawet jeśli ta anegdota nie oddaje w 100 proc. słów szefowej rządu, dobrze oddaje nastroje obecne u części polityków prawicy. PiS, które wygrało wybory pod hasłem zakończenia ery arogancji i buty władzy oraz realizacji obietnic socjalnych, zaczęło rządy, od otwarcia na raz kilka frontów wojennych. Nawet niektórzy parlamentarzyści PiS nie rozumieją, po co partia ta tak zaciekle walczy z Trybunałem Konstytucyjnym. Sondaż IBRiS pokazuje, że nie rozumie tego również część wyborców.

Bo jak to zrozumieć? Prezes PiS idzie do telewizji i przez 40 minut mówi o wrogach czających się na PiS. A to Trybunał Konstytucyjny, który jest „redutą wszystkiego co w Polsce złe”, a to potężne lobby postkomunistyczne, broniące swoich interesów. A to „najgorszy sort Polaków”, którym nie podobają się rządy i PiS, więc donoszą na swój kraj za granicę. Prezes PiS niemal wprost zarzuca, że politycy niemieccy chcą ingerować w polską politykę. Wszędzie wrogowie, a w środku PiS, który, pełen szlachetnych intencji, wojuje z Trybunałem Konstytucyjnym w imię obrony demokracji. Polityka okazuje się nie rywalizacją partii o to, kto wygra, a potem zrealizuje swój program, lecz starciem dobra i zła.

Kłopot w tym, że takie rozumienie rzeczywistości nie pozwala PiS słuchać płynącej pod adresem tej partii krytyki. Jeśli wszystkie głosy krytyczne to „skowyt”, „ujadanie” lub „wrzask” sił, których interesy są rzekomo przez PIS naruszane, to po co go słuchać? Na pewno mają złe intencje. Dlatego zamiast zastanowić się, dlaczego w sobotę kilkadziesiąt tysięcy ludzi w Polsce szło protestować przeciw działaniom PiS wobec Trybunału Konstytucyjnego, PiS woli zapisać ich do obozu obrońców postkomunizmu i zupełnie zignorować. Partia Jarosława Kaczyńskiego obiecywała, że będzie słuchał Polaków, ale jak na razie słucha wyłącznie zagrzewających ich do walki klakierów. Sondaże pokazują, że nie słucha nawet własnych wyborców.
Bo wielu z nich ma prawo czuć konsternację. Prawica obiecywała dobrą zmianę, a zamiast tego jest wojna totalna. Miała być zmiana stylu polityki, zamiast arogancji władzy miało być budowanie wspólnoty. Tymczasem jedną wojnę zastępuje następna, a władza non stop demonstruje swą siłę, twierdząc, że realizuje wolę narodu.

Przy okazji mamy fatalne błędy komunikacyjne: twarzą dekomunizacji TK stał się PRL-owski prokurator, zaś człowiekiem wyznaczonym do walki z postkomunistycznym układem na kolei został były tajny współpracownik komunistycznej policji.
PiS całkowicie posypała się narracja. Organizowanie przez PiS marszów poparcia dla władzy nie zastąpi profesjonalnej komunikacji. Jak długo to będzie trwało, tak długo nie należy liczyć na poprawę notowań PiS. Zamiast tego czekają nas nowe wojny. Bo przecież za spadek popularności nie mogą odpowiadać błędy PiS, tylko knowania jego przeciwników.

Warto dodać, że nie jest to jedyny sondaż z ostatnich dni, pokazujący spadki partii Jarosława Kaczyńskiego. Nawet cieszące sympatyków PiS badanie TNS mówiące, że na ich ugrupowanie chce oddać głos 42 proc. badanych, również wskazywało na spadek notowań Prawa i Sprawiedliwości. Każdy sondaż może się mylić, ale jeśli wiele badań notuje podobne zjawiska, to znaczy, że coś się dzieje.

W sejmowych kuluarach opowiadana jest następująca historia: kilka dni temu na spotkaniu ze współpracownikami Beata Szydło miała naciskać, by szybko powstały projekty ustaw, realizujących dobrą zmianę, bo na razie ma szanse przejść do historii jako premier, za której rządów trwała walka z Trybunałem Konstytucyjnym, a która prócz tego nie miała żadnych osiągnięć.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Potrzeba nieustannej debaty nad samorządem
Publicystyka
Piotr Solarz: Studia MBA potrzebują rewolucji