Wojna o Trybunał: sekrety i kłamstwa

Od dawna politycy nie kłamali tak całkowicie bez wdzięku, jak podczas konfliktu o Trybunał Konstytucyjny.

Aktualizacja: 05.12.2015 06:47 Publikacja: 04.12.2015 23:00

Marszałek Sejmu Marek Kuchciński

Marszałek Sejmu Marek Kuchciński

Foto: Fotorzepa/ Jerzy Dudek

Czwartkowy wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie Trybunału Konstytucyjnego rozbudził w politykach całkiem nowe talenty bajkopisarskie. Weźmy liderów PiS, bo oni mają najtrudniej. Ponieważ Trybunał uznał, że trzech z pięciu sędziów z nadania PO zostało wybranych zgodnie z prawem, więc politycy PiS stanęli przez karkołomnym zadaniem udowodnienia, że właściwie to wcale tak nie jest.

Oto Jacek Sasin, były kandydat na prezydenta Warszawy i obecny na jakąkolwiek rządową posadę:

— Trybunał nie ma prawa wypowiadać się w sprawie samego wyboru sędziów, a ten był nieważny — oświadczył w TVN24 Sasin, z wykształcenia historyk. — To jest opinia sędziów Trybunału, a nie coś, co przeważa.

Trudno o większą bzdurę. Trybunał badał ustawę autorstwa PO, na podstawie której partia ta tuż przed wyborami wybrała pięciu sędziów TK. A zatem badał nie wybór, tylko jego podstawę prawną — ustawę. A zgodnie z Konstytucją, „Trybunał Konstytucyjny orzeka w sprawach „zgodności ustaw i umów międzynarodowych z Konstytucją”. Gdyby tylko Sasin obejrzał jakąkolwiek rozprawę Trybunału, zauważyłby też, że sędziowie nigdy nie wypowiadają się w swoim indywidualnym imieniu („ja uważam...”), tylko w imieniu Trybunału („Trybunał uważa...”).

Najważniejsze jest jednak to, że orzeczenie trybunału — wbrew słowom posła — coś jednak przeważa. Znów sięgnijmy do Konstytucji — „orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego mają moc powszechnie obowiązującą i są ostateczne”.

Podobnie na czynniki pierwsze można rozłożyć bzdurne komentarze tak ważnych w hierarchii partyjno-państwowej polityków PiS jak marszałek Sejmu Marek Kuchciński („Trybunał potwierdził, że została złamana konstytucja i przez wiele miesięcy TK to przyjmował, nie reagował”) czy szef klubu parlamentarnego Ryszard Terlecki („Trybunał nie może odnosić się do wyborów, których dokonuje parlament”). Dwaj czołowi hipisi PiS powinni też uzgodnić czasoprzestrzeń wyroku. Kuchciński mówi: „To jest decyzja dotycząca historii”, a Terlecki: „Wnioski z orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego odnoszą się do przyszłości”.

Co prawda, PiS w sekrecie przygotowało dla posłów instrukcję opowiadania bzdur w sprawie Trybunału, ale widać marszałek lub przewodniczący jej nie pojęli.

Na bajkopisarstwo zapadła jednak także opozycja. Oto szef klubu parlamentarnego PO Sławomir Neumann pospołu z liderem Platformy na Mazowszu Andrzejem Halickim zwołali konferencję prasową, by oznajmić, że zaskarżają do Trybunał uchwały PiS, poprzez które partia ta wybrała własną piątkę sędziów TK w miejsce prawników popieranych przez Platformę. Chwała im za to, że przynajmniej się nie kryją — przyznali bowiem, że Trybunał uchwał badać nie może. Ale co szkodzi spróbować?

Liderzy PO „nie wykluczyli”, że klub PO złoży wniosek o postawienie prezydenta Andrzeja Dudy przed Trybunałem Stanu, jeśli nie przyjmie on ślubowania od trzech sędziów TK, uznanych za wybranych zgodnie z prawem. — Platforma ma taką siłę i będziemy to czynić na podstawie wniosku, który może złożyć 140 posłów i senatorów — powiedział Halicki w pierwszej części swej wypowiedzi.

Rzeczywiście, ze wszystkich partii opozycji tylko Platforma ma tylu parlamentarzystów, by złożyć wniosek o rozpoczęcie procedury postawienia prezydenta przed Trybunałem Stanu. Tyle, że prezydent wcale przed TS nie stanie, przynajmniej na pewno nie w najbliższych latach. Halicki przyznaje bowiem w drugiej części wypowiedzi, że prezydent będzie się tłumaczyć jedynie „przed sejmową Komisją Odpowiedzialności Konstytucyjnej, jedyną komisją, przed którą prezydent Rzeczpospolitej ma obowiązek się stawić”.

To ledwie wstępny etap wniosku o Trybunał Stanu, zresztą historia uczy, że całkowicie nieistotny. Halicki sam kierował taką komisją za rządów PO i miał stawiać przed TS Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobrę. Z Kaczyńskiego Platforma szybko rezygnowała, a podczas głosowania wniosku przeciw Ziobrze determinacji brakło nawet liderom PO. Bo — o czym należy pamiętać — o ile opozycja może złożyć wniosek o rozpoczęcie procedury prowadzącej do Trybunału Stanu, to o postawieniu przed tym sądem najważniejszych ludzi w kraju decyduje sejmowa większość. Trudno się spodziewać, że PiS postawi przed Trybunałem własnego prezydenta. Ale mówić można.

Czwartkowy wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie Trybunału Konstytucyjnego rozbudził w politykach całkiem nowe talenty bajkopisarskie. Weźmy liderów PiS, bo oni mają najtrudniej. Ponieważ Trybunał uznał, że trzech z pięciu sędziów z nadania PO zostało wybranych zgodnie z prawem, więc politycy PiS stanęli przez karkołomnym zadaniem udowodnienia, że właściwie to wcale tak nie jest.

Oto Jacek Sasin, były kandydat na prezydenta Warszawy i obecny na jakąkolwiek rządową posadę:

Pozostało 88% artykułu
Publicystyka
Jacek Czaputowicz: Nie łammy nuklearnego tabu
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Potrzeba nieustannej debaty nad samorządem