- Myślę, że pan Michał Tusk był jednak przygotowany do wypowiedzi. Sądzę to na podstawie analizy w ogóle tego co powiedział, nie tylko tego jednego zdania – skomentował senator słowa syna byłego premiera o Amber Gold, wybijane na czołówce dzisiejszych gazet i na portalach „wiedzieliśmy z ojcem, że to jest lipa”.
- Był w towarzystwie obrońcy – pana mecenasa Romana Giertycha, który niewątpliwie wcześniej musiał uzgodnić ze swoim klientem jakąś technikę, w jaki sposób ma odpowiadać, więc nie był osobą, która zupełnie bezbronna, niejako z ulicy przyszła do de facto studia telewizyjnego. Bo w tym momencie sala sejmowa była po prostu rodzajem studia telewizyjnego z ilomaś kamerami, które rejestrowały przebieg tego posiedzenia – mówił Jackowski.
- Wydaje mi się, że zeznania jego były istotne, ponieważ on w sposób szczery chyba – tak domniemuję – przedstawił jak sytuacja wyglądała – ocenił polityk, który wyciągnął z przesłuchania Michała Tuska dwa wnioski. - Po pierwsze że świadomość w rodzinie pana premiera Tuska była – przynajmniej od któregoś momentu - co do istoty tego przedsięwzięcia biznesowego, a z drugiej strony, że wiele na to wskazuje, że pan Michał Tusk był po prostu zatrudniony nie tyle ze względu na swoje talenty dziennikarskie, piarowskie czy te, którymi miał się zajmować, ale ze względu na swoje nazwisko. Co oczywiście nie umniejsza jego talentów, ale tutaj ta magia nazwiska niewątpliwie była istotna w tym przedsięwzięciu – uznał senator.