Sprawa ma związek z zatrzymaniem w lipcu br. Beaty J. - lekarza ze stopniem naukowym doktora i biegłej sądowej z listy biegłych Sądu Okręgowego w Łodzi. Kobieta miała wystawiać zwolnienia lekarskie uczestnikom procesów sądowych, co umożliwiało przeciąganie postępowania (tylko zaświadczenie lekarskie wystawiane przez biegłego lekarza sądowego sąd uznaje za usprawiedliwienie nieobecności na rozprawie).
Od lipca 2015 roku rozmowy telefoniczne Beaty J. były na podsłuchu. Według doniesień medialnych nagrania wykazały, że lekarka rozmawiała w tym czasie z ponad 70 prawnikami - radcami i adwokatami. Niemal za każdym razem chodziło o wydanie zaświadczenia zwalniającego z obowiązku obecności na sali sądowej lub uczestniczenia w innych czynnościach procesowych.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Krajowa we Wrocławiu. Prokurator ogłosił podejrzanej lekarce zarzuty popełnienia 119 czynów dotyczących wystawiania poświadczających nieprawdę zaświadczań usprawiedliwiających nieobecność w toku czynności procesowych.
Jak podaje Prokuratura Krajowa, Beata J. przyznała się do stawianych jej zarzutów. Opisała przebieg wszystkich zdarzeń z jej udziałem. Wskazała okoliczności i osoby, którym wydała zaświadczenia poświadczające nieprawdę. Potwierdziła, że przy ich wystawianiu naruszyła w rażący sposób wymagania stawiane czynnościom weryfikującym ewentualny stan zdrowia określonych osób, które są wskazane szczegółowo w ustawie o lekarzu sądowym.
Wczoraj telewizja TVN24 podała, że Beata J. wystawiała zwolnienia pełnomocnikom procesowym, nie badając ich, a dokumenty wypisywała często poza gabinetem lekarskim. Według informacji TVN24, śledczy uznali, że każda wychodząca od prawnika propozycja wystawienia zaświadczenia bez badania oznaczała podżeganie do poświadczenia nieprawdy przez Beatę J. dla osobistej korzyści, czyli przestępstwo przeciwko dokumentom z art. 271 par. 3 Kodeksu karnego zagrożone karą ośmiu lat więzienia.