Dyrektywy, rozporządzenia, Komisja Europejska, Parlament Europejski… Dla przeciętnego Polaka w codziennym życiu mogą się to wydawać pojęcia odległe, interesujące może dla prawników albo polityków. A przecież unijne prawo dotyczy często spraw codziennego życia, choć przeciętny Kowalski na ogół nie zdaje sobie z tego sprawy.
Zdarza się jednak, że ów Kowalski ma problem ze spłatą kredytu zaciągniętego w obcej walucie, bo kurs tej waluty nagle poszybował w górę. I wtedy dowiaduje się, że to właśnie unijne regulacje chronią jego prawa w sporze z bankiem. Tego dotyczyła głośna sprawa Justyny i Kamila Dziubaków, którzy w Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej wygrali w 2019 r. spór z bankiem Raiffeisen. Wyrok ten (sygn. C-260/18) stał się precedensem dla wszystkich frankowiczów zarzucających bankom stosowanie nieuczciwych klauzul umownych. Zakazuje tego bowiem unijne prawo konsumenckie.
Czytaj więcej
Chyba najbardziej znani w Polsce frankowicze odnieśli w środę kolejny sukces. Bank cofnął w części pozew przeciwko Dziubakom.
Tama dla oszustwa
Sprawa Dziubaków, głośna nie tylko wśród frankowiczów, dotyczy przepisów istniejących już od dawna. Jednak w najbliższych miesiącach i latach zostaną wydane kolejne dyrektywy i na ich podstawie krajowe przepisy, od których będzie zależało, jak będą traktowani pracownicy, w jaki sposób będziemy wybierać produkty w sklepie albo kiedy fiskus może się zainteresować dochodami gazdy z Zakopanego z wynajmu pokoi dla turystów.
Wiele z tych europejskich regulacji ma na celu obronę praw konsumentów. Tak jest na przykład z dyrektywą z 28 lutego 2024 r. w sprawie tzw. greenwashingu (2024/825), którą trzeba będzie wprowadzić do polskiego prawa w ciągu najbliższych dwóch lat. Ma ona na celu zwalczanie kłamliwych oświadczeń firm produkujących różne towary czy świadczących usługi w sposób rzekomo przyjazny środowisku. Wiadomo bowiem, że takie kryterium jest modne i wielu konsumentów troszczących się o ekologię chętnie wybiera „ekologiczne” towary czy usługi. Cóż z tego, skoro np. producent lodówek reklamuje je jako energooszczędne, choć ową energooszczędność można różnie mierzyć. Zdarzały się też przypadki linii lotniczych zachęcających do latania w „zrównoważony” ekologicznie sposób, choć ich odrzutowce produkują tyle samo dwutlenku węgla, co samoloty innych linii. Jeśli jakaś firma będzie kłamała w sprawie ekologii (czyli dokonywała właśnie „greenwashingu”), będzie musiała się liczyć z karami, a postępowanie przeciwko niej będą mogli wszcząć zarówno jej konkurenci, jak i konsumenci.