Wyścigi w przestworzach

Przed wojną wygrywaliśmy prestiżowe lotnicze zawody. Mieliśmy najlepszych lotników, konstruktorów i niezłe samoloty. Świetną passę przerwała wojna.

Publikacja: 30.03.2018 13:17

Międzynarodowe Zawody Samolotów Turystycznych (Challenge 1934, Berlin). Pilot Jerzy Bajan przed samo

Międzynarodowe Zawody Samolotów Turystycznych (Challenge 1934, Berlin). Pilot Jerzy Bajan przed samolotem RWD-9S

Foto: NAC

Międzynarodowe Zawody Samolotów Turystycznych znane pod nazwą  Challenge, były najważniejszymi wydarzeniami lotniczymi przedwojennej Europy. Wywoływały ogromne emocje i ściągały tłumy.

Polscy lotnicy zdobyli w nich światową sławę a między ekipami Polski i Niemiec trwała zacięta rywalizacja. Z czterech zorganizowanych zawodów dwa pierwsze wygrali Niemcy, a kolejne Polacy. Nie wiadomo jednak jak dalej potoczyłaby się ta rozgrywka, gdyby nie zrezygnowano z kolejnej edycji Challenge w Polsce w 1936 roku. Już nigdy potem lotnicze imprezy nie wzbudziły takiego zainteresowania. Zamiast sportowej rywalizacji rozpoczął się zbrojeniowy wyścig. Niebawem lekkie samoloty zastąpiły ciężkie bombowce i myśliwce. A w powietrzu zaczęły się mordercze zmagania.

Walka z czasem

Na pomysł zorganizowania Międzynarodowych Zawodów Samolotów Turystycznych wpadli Francuzi. Pierwsza edycja imprezy odbyła się w 1929 roku w Paryżu. Od początku zawody Challenge zdominowali Niemcy, którzy zdobyli główne nagrody w 1929 i 1930 roku na samolotach skonstruowanych przez Willy’ego Messerschmitta. Polacy zadebiutowali podczas drugiej edycji Challenge w Berlinie w 1930 roku. Wystawiliśmy wówczas drugą, co do wielkości ekipę. Początkowo zgłoszono aż 98 załóg i samolotów, ostatecznie w zawodach wzięło udział 60, co i tak stanowiło największą liczbę uczestników spośród wszystkich zorganizowanych zawodów Challenge.

Składały się one z osobno punktowanych konkurencji: prób technicznych samolotów oraz lotu okrężnego wokół Europy. Oceniano poziom techniczny konstrukcji samolotów, zużycie paliwa, próby szybkiego uruchomienia silnika oraz czas i sposób składania i rozkładania skrzydeł.

W kolejnych edycjach wymagania coraz bardziej rosły, zarówno w stosunku do pilotów, jak i samolotów, które były specjalnie konstruowane na zawody. Zwiększono też odstęp między kolejnymi rozgrywkami do dwóch lat, głównie po to, aby zdążyć na czas z przygotowaniem nowych konstrukcji samolotów. W momencie, gdy zaczęły rosnąć koszty organizacji, równocześnie zaczęła spadać liczba zgłoszonych załóg. Challenge zaczęły przekształcać się w specjalistyczną imprezę stawiającą coraz wyższe wymagania lotnikom i samolotom. Kolejne edycje przerodziły się w zacięty pojedynek zarówno wśród pilotów, jak i konstruktorów.

Tryumf i tragedia

Najbardziej spektakularna wygrana Polski miała miejsce w 1932 roku na trzecim Challenge w Berlinie. Zwycięskich polskich pilotów Franciszka Żwirkę i Stanisława Wigurę po przyjeździe witały w Warszawie tłumy. Miesiąc później, po ich tragicznej śmierci jeszcze większe odprowadziły ich na Powązki. Radosne, sportowe święto zamieniło się w narodową żałobę.

Miesiąc wcześniej nikt nie mógł przewidzieć takiego zakończenia. W zawodach w Berlinie Franciszek Żwirko i Stanisław Wigura wystartowali na samolotach skonstruowanych specjalnie na Challenge. Nowe wyczynowe PZL -19 i RWD-6 zostały zaprojektowane w taki sposób, aby konkurować z najszybszymi niemieckimi i włoskimi maszynami, jak się okazało z sukcesem. Wcześniej Polakom nie dawano większych szans, mimo, że byli doskonałymi pilotami.

W pierwszej konkurencji, którą była próba ważenia i ocena techniczna polskie RWD-6 otrzymały największą ilość punktów, drugie były również polskie samoloty PZL19. Dzięki temu już na początku zawodów Polacy zyskali kilkunastopunktową przewagę nad Niemcami, faworytami konkursu.

Kolejną konkurencją była próba minimalnej prędkości polegająca na przelocie tej samej trasy w dwóch kierunkach nie wyżej niż na 50 metrach, wzdłuż pasa 40 na 800 metrów z jak najmniejszą prędkością. Dla niektórych próba była tak stresująca, że zawodnicy po wylądowaniu mdleli w kabinie. Żwirko i Wigura wykonali manewr dwukrotnie, pomiar wykazał prędkość 57,6 km/h, co było wyczynem i wzbudziło do Polaków respekt. Regulamin w tej konkurencji zakładał maksymalną ilość punktów za osiągnięcie prędkości 63 km na godzinę, nie przewidziano, że można polecieć wolniej.

Po próbach technicznych Polacy rozpoczęli wyścig, jako faworyci. Długość morderczej trasy wynosiła prawie siedem i pół tysiąca kilometrów. Dla wielu załóg rajd okazał się za trudny, dochodziło do awarii i wypadków, wiele drużyn wycofało się.

Polacy pojawili się nie tylko pierwsi na mecie, ale zajęli też pierwsze miejsce w klasyfikacji zespołowej pokonując niezwyciężoną dotąd ekipę niemiecką. Puchar Challenge trafił do rąk Polaków. Na berlińskim lotnisku załopotała polska flaga i zabrzmiał Mazurek Dąbrowskiego. Dodatkowo, polski RWD-6 został uznany za najlepszy samolot turystyczny Europy. Tryumf był całkowity.  

W kraju witano ich entuzjastyczne. Tłumy, wywiady, bankiety, sesje fotograficzne a nawet medale pamiątkowe i znaczki fotograficzne.

Niecały miesiąc później na swoim RWD-6 wystartowali do Pragi, gdzie mieli wziąć udział w obchodach lotniczego święta. Żwirko po raz pierwszy zabrał ze sobą galowy mundur lotniczy z odznaczeniami. Dotąd nawet na gali w Berlinie występował w zwykłej wiatrówce. Teraz chciał zaprezentować się bardziej uroczyście. Nad Czechosłowacją oderwały się skrzydła ich samolotu a maszyna runęła. Szczątki uderzyły o dwa wysokie świerki na skraju zagajnika w czeskim Cierlicku. Mieszkańcy, którzy przybiegli na miejsce tragedii znaleźli zmasakrowane ciała pilotów, zaś mundur z orderami wisiał na drzewie w pobliżu rozbitej maszyny.

Zwłoki odtransportowano do Cieszyna w asyście czeskiej armii a stamtąd do Warszawy. Pogrzeb zgromadził ponad 300 tys. osób. Tak tłumnie żegnano wcześniej tylko prezydenta Narutowicza i później marszałka Piłsudskiego. 

Zwycięstwo Polaków

W 1934 roku odbyła się czwarta i jak się okazało ostatnia przed wojną edycja konkursu Challenge. Polska otrzymała prawo organizacji zawodów dzięki zwycięstwu Polaków na poprzednich zawodach. Brały w niej udział ekipy tylko z czterech państw: Polski, Niemiec, Czechosłowacji i Włoch. Ilość samolotów również była mniejsza niż wcześniej w Berlinie. Polskę reprezentowało 11 załóg latających na samolotach RWD-9 (6 maszyn) i PZL-26 (5 maszyn), skonstruowanych specjalnie na zawody.

Na potrzeby startujących ekip i widzów Lotnisko Mokotowskie zmodernizowano. Warszawiacy mieli możliwość śledzenia zmagań załóg na ogromnej tablicy informacyjnej ustawionej na placu Piłsudskiego. Prasa i radio na bieżąco informowały o zajmowanych miejscach wraz z punktacją.

Uroczystość otwarcia odbyła się na Polu Mokotowskim w obecności prezydenta Ignacego Mościckiego. Samoloty ustawione były w szyku przed trybunami dla widzów a załogi stały przed maszynami. Zespół polskich pilotów ubrany był w śnieżnobiałe kombinezony. Mistrzostwa rozpoczęły pokazy samolotowych akrobacji. Niestety doszło do wypadku, podczas wykonywania manewru „beczki” rozbił się tuż przez trybunami jeden z polskich samolotów. Na szczęście pilotowi nic poważnego mu się nie stało.

Jedną z pierwszych konkurencji było sprawdzenie wagi samolotów. Prasa odnotowała z satysfakcją: „Jak wiadomo, samoloty nie mogą ważyć więcej niż 560 kg. Okazało się, że wszystkie samoloty niemieckie ważą od 10 do 12 kg. więcej. Wobec tego Niemcy starają się obniżyć wagę swych samolotów, wyrzucając akcesoria, deski, zeskrobując farbę, lakier, strugając metalowe rury. Robota ta ma charakter trochę desperacki. Przysłowiowa niemiecka dokładność zawiodła”.

Tym razem zaplanowana trasa przekroczyła granicę Europy. Liczyła ponad 9,5 tys. km i została wytyczona wokół Europy i północnej Afryki. Załogi w czasie rajdu wykonywały 27 lądowań na wyznaczonych lotniskach. Trasa wiodła z Warszawy przez Królewiec, Berlin, Paryż, Madryt, Casablankę, Algier, Tunis, Neapol, Rzym, Zagrzeb, Wiedeń, Pragę, Lwów i Wilno.

Tak jak poprzednio, również w czwartym Challenge wystawiliśmy swoich najlepszych pilotów. Na RWD polecieli Jerzy Bajan, Jan Buczyński, Tadeusz Karpiński, Stanisław Płończyński, Stefan Florianowicz, Henryk Skrzypiński, a na PZL m.in. Piotr Dudziński Eustachy Kołodziej i Szczepan Grzeszczyk.

Podobnie, jak wcześniej znowu najgroźniejszymi konkurentami Polaków byli Niemcy, którzy zgłosili aż 26 pilotów startujących na nowych modelach samolotów: Messerschmitt, Fiesel i Kleman.

Przedstawicie Aeroklubu III Rzeszy do końca byli pewni zwycięstwa. Ich zdaniem niemieckie samoloty były szybsze od polskich.  O wszystkim miał rozstrzygnąć ostatni etap, który zakładał przelot na maksymalnej prędkości. Po zakończonym locie okrężnym, najdłuższej części zawodów kibice czekali w napięciu jak rozstrzygnie się walka pomiędzy Polakami a Niemcami Hansem Seidemanem i Theo Osterkampem. Dla wszystkich zaczęły się nerwowe chwile. Emocje sięgnęły zenitu, gdy na niebie pojawił się pierwszy samolot. Gdy maszyna podleciała bliżej. Wszystko było jasne. Zawody wygrała polska para Bajan i Pokrzywka na RWD–9 z numerem startowym na burcie 71.

- Wśród szalonego entuzjazmu publiczności wiwatującej, bijącej brawo i machającej chorągiewkami i kapeluszami, wśród ryku sygnałów samochodowych i dźwięku marsza lotników Bajan ląduje a następnie z nawigatorem Pokrzywką udają się do loży Pana Prezydenta - relacjonowali sprawozdawcy.

Chwilę późnej metę przekroczyła kolejna polska załoga: Płonczyński - Ziętek. Dopiero wówczas zjawili się Niemcy, którzy zajęli trzecie punktowane miejsce.

Po dwóch stronach barykady

Znowu odnieśliśmy prestiżowy sukces i otrzymaliśmy prawo do organizacji kolejnych mistrzostw w 1936 roku. Gdyby kolejny Challenge się odbył i powtórzylibyśmy zwycięstwo z 1932 oraz 1934 roku puchar zawodów zostałby przyznany Polsce na własność.

Niestety wysokie koszty sprawiły, że kolejne zawody już się nie odbyły. Zgromadzone środki postanowiono przeznaczyć na rozwój lotnictwa sportowego.

Mimo skonstruowania całkiem niezłych, udanych i nowoczesnych silników nie potrafiliśmy wykorzystać zdobytych doświadczeń do konstrukcji samolotu myśliwskiego.

Udało się to Niemcom. Wiedza uzyskana przez nich podczas przygotowywania konstrukcji samolotów sportowych posłużyła im do skonstruowania ostatecznej wersji samolotu sportowego BF 108, który przyczynił się później do budowy myśliwca Bf 109.

Kilka lat później niedawni konkurenci stanęli po obu stronach barykady. Jerzy Bajan we wrześniu został ranny i trafił do niemieckiej niewoli, a po wojnie już nie wrócił do Polski.  Hans Seidemann w czasie wojny został pilotem Luftwaffe, zaś Theo Osterkamp wziął udział w bitwie o Anglię.

Międzynarodowe Zawody Samolotów Turystycznych znane pod nazwą  Challenge, były najważniejszymi wydarzeniami lotniczymi przedwojennej Europy. Wywoływały ogromne emocje i ściągały tłumy.

Polscy lotnicy zdobyli w nich światową sławę a między ekipami Polski i Niemiec trwała zacięta rywalizacja. Z czterech zorganizowanych zawodów dwa pierwsze wygrali Niemcy, a kolejne Polacy. Nie wiadomo jednak jak dalej potoczyłaby się ta rozgrywka, gdyby nie zrezygnowano z kolejnej edycji Challenge w Polsce w 1936 roku. Już nigdy potem lotnicze imprezy nie wzbudziły takiego zainteresowania. Zamiast sportowej rywalizacji rozpoczął się zbrojeniowy wyścig. Niebawem lekkie samoloty zastąpiły ciężkie bombowce i myśliwce. A w powietrzu zaczęły się mordercze zmagania.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
100 Lat Polskiej Gospodarki
Grzegorz W. Kołodko: Największym wyzwaniem jest demografia
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
100 Lat Polskiej Gospodarki
Jan Grzegorz Prądzyński: Wielkim wyzwaniem będą samochody autonomiczne
100 Lat Polskiej Gospodarki
Dąbrowski: Otworzyć się na potrzeby nowego pokolenia
100 Lat Polskiej Gospodarki
Gróbarczyk: 5 minut, które trzeba wykorzystać
100 Lat Polskiej Gospodarki
Dziubiński: Mamy wielki potencjał