Rz: Energetyka jest w przełomowym momencie, kiedy stary świat odchodzi, a nowy jeszcze nie nadszedł. Nie wiadomo, co czeka spółki za rogiem. Czy jednak menedżerowie z tego sektora są gotowi, by za niego zajrzeć?
Grzegorz Należyty: Rzeczywiście. Regulacje dotykające energetyki, wynikające z prac Komisji Europejskiej, stały się już oczywistością. Znaleźliśmy się w nowej rzeczywistości, którą trzeba zdefiniować.
Sektor jest więc zainteresowany, by poszukiwać rozwiązań innowacyjnych związanych z niskoemisyjnym wytwarzaniem. To nie będzie proste. Oprócz inwestycji już realizowanych, czyli budowy nowych bloków opartych na wysokosprawnych technologiach spalania węgla, widzę dużą szansę na wzrost produktywności w obszarze digitalizacji. To spowoduje obniżenie zarówno emisji CO2, jak i kosztów produkcji energii. Przełoży się też pozytywnie na niższe ceny dla odbiorców, także przemysłowych, i bezpośrednio wpłynie na ich konkurencyjność.
Według pana w digitalizacji tkwi aż 30-proc. potencjał wzrostu produktywności energetyki. W jakim czasie taki wynik można osiągnąć?
Digitalizacja jest podróżą, która jest przed nami i którą będziemy razem definiować, szukając odpowiednich rozwiązań. Mamy kilka obszarów, na które warto zwrócić uwagę. Po pierwsze, należałoby podłączyć pracujące turbiny pod centralny system danych, tzw. big data, by w odpowiednim momencie je serwisować i przez to ograniczać przestoje elektrowni. Z drugiej strony mówimy o połączeniu popytu z podażą, czyli wytwarzaniu energii na zamówienie. Chodzi też o inteligentne zarządzanie dostawami paliwa i przewidywanie zapotrzebowania na nie. To wszystko tworzy potencjalny obszar oszczędności. Dlatego ten potencjał 30 proc. jest możliwy do osiągnięcia i do tego powinniśmy dążyć.