Maj 2024 roku. A właściwie pierwsze dni maja. Jest ciepło, niemal gorąco, jakby to był koniec czerwca czy lipiec. Mamy za sobą jeden z najcieplejszych sezonów zimowych w historii nowożytnej. Średnie temperatury lutego, marca i kwietnia biły rekordy. Z wysokich gór rzekomo strugami spływają lodowce, a ludzkość wkracza w erę globalnego ocieplenia. Mają zatonąć nisko położone, pacyficzne archipelagi. Możliwe, że i nadmorskie miasta. Pójdzie pod powierzchnię Manila, Dżakarta, a pewnie w ślad za nimi Wenecja i może jeszcze Sopot; trzeba być solidarnym ze światem, to gest kurtuazji. Na Tuvalu już prawdziwa panika. Dogadują się z Australią w sprawie ewakuacji.