Alexander von zur Muehlen, Deutsche Bank: Europa potrzebuje głębszej integracji, żeby konkurować o kapitał

Unia Europejska potrzebuje głębszego rynku kapitałowego, aby przyciągać zagraniczny kapitał potrzebny do sfinansowania transformacji energetycznej – mówi członek zarządu Deutsche Banku Alexander von zur Muehlen.

Publikacja: 16.05.2024 04:30

Członek zarządu Deutsche Banku Alexander von zur Muehlen

Członek zarządu Deutsche Banku Alexander von zur Muehlen

Foto: mario andreya

W 2018 r. Deutsche Bank Polska sprzedał wydzieloną część detaliczną banku Santander. Jakie są państwa dalsze plany w odniesieniu do polskiego rynku?

Inwestujemy w Polsce, uważamy ten rynek za strategicznie ważny. Wycofanie się z bankowości detalicznej w Polsce było podyktowane decyzjami, które podjęliśmy na poziomie globalnym, aby skoncentrować naszą działalność na bankowości korporacyjnej, gdzie dostarczamy największą wartość naszym klientom. Postrzegamy Polskę jako dynamiczny rynek w sercu Europy. Koncentrujemy się na bankowości korporacyjnej i inwestycyjnej, aby wspierać polskie firmy, które prowadzą ekspansję zagraniczną, ale też międzynarodowe grupy, które inwestują w Polsce. W ubiegłym roku zwiększyliśmy zatrudnienie i w tym roku planujemy to zrobić ponownie.

Gdzie dzisiaj najchętniej inwestują polskie i europejskie spółki?

Nasilają się powiązania ekonomiczne Europy i Azji, choć jednocześnie uwarunkowania globalne stają się bardziej skomplikowane. Wiele europejskich spółek jest zainteresowanych pierwszymi lub kolejnymi inwestycjami w Azji – w Chinach, ale też w innych krajach. To samo dotyczy polskich firm. Naszą rolą jest budowanie mostów między kontynentami, czego wyrazem jest to, że swój czas, jako członka zarządu, dzielę między biura we Frankfurcie i Singapurze, a także odbywam liczne spotkania z klientami na całym świecie, tak jak podczas obecnej wizyty w Warszawie.

Czytaj więcej

Prezes JPMorgan Chase: Polska mimo bliskości wojny nie jest bardziej ryzykowna

Pandemia Covid-19 wyraźnie wpłynęła na kierunki inwestycji europejskich firm? Sporo mówiło się o tym, że firmy będą raczej przenosiły produkcję bliżej Europy, na czym skorzystać miały kraje Europy Środkowo-Wschodniej. Pan mówi zaś o odwrotnym trendzie.

Te trendy współwystępują. Firmy wciąż szukają tańszych miejsc produkcji niż Europa, ale pandemia i makroekonomiczne wyzwania nauczyły je filozofii Chiny plus jeden. Dla wielu z nich główną bazą produkcyjną może pozostać Azja, tylko jest ona nieco bardziej zdywersyfikowana, podzielona na kilka krajów. Ale kraje Europy Środkowo-Wschodniej, a szczególnie Polska, też są bez wątpienia beneficjentami postpandemicznych zmian w łańcuchach dostaw. Globalizacja się nie skończyła, po prostu zmienił się jej charakter.

Naprawdę nie widać wycofywania produkcji z Chin, choćby z powodów geopolitycznych?

Nie, następuje dywersyfikacja źródeł dostaw, ale nie widzimy dążenia do ograniczenia produkcji w Chinach. Ten rynek pozostaje dla europejskich firm bardzo ważny, zarówno z powodów podażowych, jak i popytowych. Coraz większa część tamtejszej produkcji europejskich firm jest kierowana na lokalny, chiński rynek, który jest bardzo chłonny. Ale równocześnie, aby ograniczyć ryzyko zaburzeń w łańcuchach dostaw, firmy inwestują w innych azjatyckich krajach.

O przenoszeniu produkcji z Azji do Europy Środkowo-Wschodniej w ramach tzw. nearshoringu wiele mówiło się po pandemii. Później wybuchła wojna w Ukrainie, a ceny energii w całej Europie gwałtownie wzrosły. Czy to zatrzymało nearshoring, zanim się na dobre rozkręcił?

Wojna w Ukrainie z pewnością ma implikacje dla państw Europy Środkowo-Wschodniej. Przypuszczam, że z tego powodu region nie skorzystał na postpandemicznej przebudowie łańcuchów dostaw w takim stopniu, jak mógłby w innych okolicznościach. Spodziewam się jednak, że w średnim i długim terminie Polska będzie nadal przyciągała dużo inwestycji. Polska ma dużo lepsze perspektywy wzrostu niż inne gospodarki Europy.

Czytaj więcej

Trampolina do sukcesu: członkostwo w UE jest motorem rozwoju gospodarki

Wiele europejskich firm skarży się na nieuczciwą konkurencję z Chin, które mają dostęp do tańszej energii i innych surowców z Rosji, na które Europa się zamknęła. USA ograniczają import z Chin i same prowadzą dość protekcjonistyczną politykę, która faworyzuje rodzime firmy. Mamy do czynienia z wojną handlową? Władze UE powinny na to jakoś reagować?

Moim zdaniem jakaś reakcja jest potrzebna, ale warto rozróżnić dwa zjawiska, o których pan wspomniał. USA, oferując subsydia produkcyjne na mocy ustawy o redukcji inflacji (IRA), pobudzają swoją gospodarkę. To zjawisko nie jest jednoznacznie niekorzystne dla Europy, bo wspiera popyt w USA. Prawdą jest, że Chiny pozostają tanim eksporterem, a dodatkowo pomaga im osłabienie juana. Ale chińskie firmy rzadko są bezpośrednim konkurentem europejskich. W wielu sektorach wciąż widać różnicę jakości w produktach europejskich i chińskich, a do tego Europa eksportuje coraz więcej usług. Gdy mówię, że UE powinna jakoś zareagować na zmieniające się warunki konkurencji, mam więc na myśli nie tyle wznoszenie barier handlowych, ale pogłębienie integracji i poprawę warunków biznesowych w Europie. Krótko mówiąc, potrzebne są reformy i być może bodźce fiskalne, które zachęciłyby do inwestycji lokalne firmy i przyciągnęły inwestorów z zagranicy.

Wydaje się, że władze UE mają świadomość tego, że poprawa atrakcyjności inwestycyjnej Europy jest konieczna. Coraz więcej mówi się w Brukseli o konieczności dokończenia budowy unii rynków kapitałowych. To koncepcja sprzed ponad dekady, która nie doczekała się dotąd realizacji. Czego można po niej oczekiwać?

Na świecie jest i będzie trwała konkurencja o kapitał. Europa, jeśli ma się rozwijać i realizować plan transformacji energetycznej, potrzebuje zasobów, w tym właśnie kapitału. Zielona transformacja będzie kosztowała około 600 mld euro rocznie. Aby te pieniądze zdobyć, trzeba zwiększyć atrakcyjność Europy dla globalnego kapitału. Europie brakuje głębokiego, jednolitego rynku kapitałowego. Obecnie ten rynek jest wciąż zbyt pofragmentowany, a żadne z państw UE, nawet największe, nie jest wystarczająco duże, aby samodzielnie konkurować o kapitał z największymi globalnymi rynkami, jak USA i Chiny. Żeby to zmienić, trzeba ujednolicić w Europie tak dalece jak to możliwe reżimy regulacyjne, upadłościowe itp. Na tym polega unia rynków kapitałowych i dlatego jest to koncepcja warta realizacji.

Czytaj więcej

Największa gospodarka Europy nie może stanąć na nogi

To jednak, jak się zdaje, oznaczałoby też odejście od obecnego modelu finansowania gospodarki, bazującego na bankach, w kierunku modelu anglosaskiego, gdzie większą rolę odgrywa rynek kapitałowy. Jako przedstawiciel banku, nie obawia się pan tego?

Nie. Jest oczywiste, że sektor bankowy nie będzie w stanie samodzielnie sfinansować wszystkich niezbędnych inwestycji w wielu europejskich gospodarkach. Silniejsze rynki kapitałowe nie zastąpią, ale uzupełnią finansowanie bankowe w Europie. Będziemy również potrzebować silnych banków, aby połączyć firmy z rynkami kapitałowymi. Co więcej, w dziedzinie bankowości integracja Europy też nie jest zakończona. Europejskie banki nie są w stanie uzyskać takich efektów skali, jakimi cieszą się instytucje w USA. Mamy wprawdzie europejski nadzór bankowy, ale w każdym kraju istnieją lokalne instytucje nadzorcze wyznaczające dodatkowe standardy i zasady. Jeśli unia rynków kapitałowych oznaczałaby zniesienie tego typu barier, wsparłoby to również spóźnioną konsolidację sektora bankowego. My oczywiście również byśmy na tym skorzystali. Ale moje poparcie dla idei unii rynków kapitałowych to po prostu postawa proeuropejska. Potrzebujemy głębszego rynku kapitałowego.

CV

Alexander von zur Mühlen od 2020 r. jest członkiem zarządu Deutsche Banku, kierującym działalnością tej instytucji w Azji, Europie, w tym w Niemczech, oraz na Bliskim Wschodzie i w Afryce. W Deutsche Banku pracuje od 1998 r., gdy ukończył studia w Berlińskiej Szkole Ekonomii i Prawa (HWR Berlin). W trakcie kariery był m.in. szefem departamentu skarbu grupy DB, współzarządzającym departamentem rynków kapitałowych oraz głównym strategiem banku.

W 2018 r. Deutsche Bank Polska sprzedał wydzieloną część detaliczną banku Santander. Jakie są państwa dalsze plany w odniesieniu do polskiego rynku?

Inwestujemy w Polsce, uważamy ten rynek za strategicznie ważny. Wycofanie się z bankowości detalicznej w Polsce było podyktowane decyzjami, które podjęliśmy na poziomie globalnym, aby skoncentrować naszą działalność na bankowości korporacyjnej, gdzie dostarczamy największą wartość naszym klientom. Postrzegamy Polskę jako dynamiczny rynek w sercu Europy. Koncentrujemy się na bankowości korporacyjnej i inwestycyjnej, aby wspierać polskie firmy, które prowadzą ekspansję zagraniczną, ale też międzynarodowe grupy, które inwestują w Polsce. W ubiegłym roku zwiększyliśmy zatrudnienie i w tym roku planujemy to zrobić ponownie.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Gospodarka
Cezary Szymanek: Globalne trendy gospodarcze można wykorzystać na korzyść Polski
Gospodarka
Rosną obawy w Unii, że dojdzie do wojny handlowej Europa-Chiny
Gospodarka
Zatwierdzona pierwsza transza pomocy MFW dla Argentyny
Gospodarka
G7 uderza w rosyjskie surowce: na celowniku ropa i flota cieni
Akcje Specjalne
Mapa drogowa do neutralności klimatycznej
Gospodarka
Niemcy blokują 14 pakiet sankcji wobec Rosji. Berlin stał się „nowym Budapesztem”
Gospodarka
Rosja zawiesza handel dolarami i euro. Sankcje biją mocniej w rosyjską gospodarkę