Po raz pierwszy w tym sezonie do półfinałów awansowało aż trzech Polaków. Maciej Janowski rozkręcał się z biegu nad bieg. Zaczął od dwóch „jedynek”, następnie dwukrotnie dojeżdżał do mety na drugiej pozycji, by w swoim ostatnim biegu fazy zasadniczej wygrać. Później ta prawidłowość już nie zadziałała. Zawodnik Sparty Wrocław w półfinale przyjechał trzeci i choć spisał się w Malilli znacznie lepiej, niż przed tygodniem w Lublinie, to i tak turnieju nie zaliczy do szczególnie udanych.
Zadowoleni mogą być natomiast Dominik Kubera i Bartosz Zmarzlik. Ten pierwszy, w Lublinie jeżdżący z „dziką kartą”, tym razem wskoczył do stawki zastępując kontuzjowanego Słowaka Martina Vaculika. Kubera jeździł w sobotę w kratkę, punktowane miejsca przeplatając zerami, ale i tak awans do półfinału na grząskim torze w Malilli może traktować jako sukces.
Zmarzlik do swojego ostatniego wyścigu w fazie zasadniczej nie mógł być pewny miejsca w czołowej ósemce, podobnie zresztą jak pozostali Biało-Czerwoni. Poszukiwania szybkości trwały wyjątkowo długo, ale gdy została ona już odnaleziona, na dwukrotnego mistrza świata nie było mocnych.
Po pierwszych czterech startach trochę zeszło ze mnie ciśnienie. Pomyślałem, że jutro niedziela, posiedzę z synem i będzie w porządku. Mimo wszystko do końca wierzyłem, że uda się coś znaleźć i faktycznie się udało
Bartosz Zmarzlik po turnieju w Malilli
Zarówno w półfinale jak i finale Polak rozprawił się ze swoim głównym konkurentem w klasyfikacji generalnej, Rosjaninem Artiomem Łagutą, w decydującym biegu będąc już zupełnie poza jego zasięgiem.