Obecnie system liczenia składek na ubezpieczenia społeczne z działalności gospodarczej jest oparty na prognozie przeciętnego wynagrodzenia, wyliczanej co roku przez Ministerstwo Finansów i wpisywanej do ustawy budżetowej.
W poprzednich latach powodowało to spore zamieszanie we wzroście składek płaconych przez około miliona przedsiębiorców niekorzystających z żadnych preferencji, odprowadzających należności w zryczałtownanej kwocie.
Pierwszy rekord wzrostu składek padł w 2020 r., gdy wyniósł aż 94,49 zł. Składki na ubezpieczenia społeczne (bez zdrowotnej) przekroczyły wówczas tysiąc złotych miesięcznie. W następnym roku, gdy okazało się, że MF przeszacowało wzrost przeciętnego wynagrodzenia, podwyżka składek do ZUS wyniosła tylko 6,54 zł.
Możliwe kolejne wzrosty
Po dwóch podwyżkach prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia w 2021 r. w tym roku przedsiębiorcy płacą o 135,60 zł więcej, a w przyszłym składki mają wzrosnąć o kolejne 187,56 zł miesięcznie. Na razie, bo prognoza przeciętnego wynagrodzenia na 2023 r. może jeszcze wzrosnąć, gdy okaże się, że w kolejnych miesiącach inflacja napędzi wzrost wynagrodzeń.
Wówczas przedsiębiorcy muszą liczyć się z tym, że zapłacą jeszcze więcej. A wyliczenia dotyczą tylko składek na ubezpieczenia emerytalne, rentowe, chorobowe, wypadkowe i Fundusz Pracy. Do tego trzeba jeszcze dodać podwyżkę składki na ubezpieczenie zdrowotne, której od początku tego roku nie można już odliczać od podatku.