Z końcem 2012 r. w kilku województwach kończą się umowy na ratownictwo medyczne. Dolnośląski i śląski oddział NFZ łącznie z wojewodą już zdecydowali, że aneksują kontrakty z jednostkami ratownictwa do końca 2013 r. Dyrektorzy pogotowia w woj. małopolskim, lubuskim wielkopolskim czy śląskim czekają w niepewności.
Gdyby bowiem tamtejsze oddziały NFZ zdecydowały się ogłosić nowy konkurs, publiczne placówki będą się musiały do niego solidnie przygotować. Dotychczasowe bowiem postępowania powodowały nieporozumienia między jednostkami publicznymi a prywatnymi. Te pierwsze zarzucają często drugim, że podają nieprawdę, składając ofertę do NFZ. O ile problem może być marginalny na terenie regionu małopolskiego, w którym NFZ ma podpisaną tylko jedną umowę z prywatną jednostką, o tyle już w woj. lubuskim na 13 wszystkich umów sześć NFZ zawarł z prywatnymi placówkami.
Konkurencja wymusiłaby jakość
W czym tkwi problem?
– Część jednostek wygrywa, bo wykorzystuje luki w przepisach i podaje nieprawdę. W ofercie wskazują, że w karetce będzie jeździło 90 proc. lekarzy, podczas gdy w rzeczywistości będą tam sami ratownicy medyczni – mówi Marek Wójcik, ekspert ds. zdrowia Związku Powiatów Polskich.
A Wojciech Miciński, wicedyrektor Wojewódzkiego Pogotowia w Katowicach, zaznacza, że placówkom prywatnym łatwiej dopasować się do wymagań kontraktu, bo nie muszą przeprowadzać przetargów i mogą podawać ceny dumpingowe.