Megane R.S. Trophy: Kochaj albo rzuć

Lubimy auta małe, duże, przestronne albo po prostu dobrze wyposażone. Wiele osób podejmuje decyzje na podstawie koloru albo gustu. Ja szukam czegoś więcej. Niestety, czasami miłość potrafi zranić, i to nawet bardzo.

Publikacja: 07.07.2019 08:47

Megane R.S. Trophy: Kochaj albo rzuć

Foto: fot. moto.rp.pl/Maciej Gis

""

fot. moto.rp.pl/Maciej Gis

moto.rp.pl

Miłość … pojęcie tak abstrakcyjne, że aż każdy go pragnie. Naukowcy określają to jako reakcje chemiczną, a romantycy jako najpiękniejsze przeżycie warte każdej ceny. Prawda jest jednak taka, że każdy z nas ma inną definicję i według niej się kieruje próbując znaleźć swoją wymarzoną drugą połówkę. Podobnie jest przy wyborze samochodu – przynajmniej ja tak mam. Już od jakiegoś czasu poszukuję samochodu, który mi podpasuje pod wieloma względami, ale co ważniejsze, żeby po przejechaniu nim kilku kilometrów pojawiło się przysłowiowe „klik”, które sprawi, że mój wewnętrzy głos powie „mój Ci on”. Niestety, choć wiele aut miałem okazję poznać, to do tej pory nie było zbyt wielu, które wywołały u mnie takie odczucia, a jak się nawet pojawiały, to ich cena była tak abstrakcyjna, że strefa marzeń tylko mogła się powiększać.

Próbując oszukać siebie

Na rynku jest trochę ciekawych aut naprawdę godnych uwagi. Jednak nawet w najlepszym można doszukać się wad. Co więcej, im dłużej zapoznawałem się z samochodem, który miał potencjał, moja podświadomość poszukiwała nawet małej pierdoły, która sprawiała, że jego wybór był przekreślany. Ostatnio zacząłem się zastanawiać, dlaczego tak jest. Moje motoryzacyjne – prywatne – życie jest ściśle związane z Renault. Przez przypadek ostatnie pięć aut było tej marki. Z góry odpowiem na pytanie, nie jestem wielkim fanem tych samochodów i dostrzegam ich wady, ale dobrze się w nich czuje. Tak właśnie m.in. z Megane II, przesiadłem się do Laguny III i następnie do Laguny III Coupe. Ten ostatni kupił mnie swoją sylwetką.

""

fot. moto.rp.pl/Maciej Gis

moto.rp.pl

CZYTAJ TAKŻE: Ford Fiesta ST: Pokaż język!

Przez tydzień miałem okazję jeździć jednym z nowszych samochodów tej francuskiej marki. Co więcej, długo czekałem na ten pojazd, ponieważ jego historia wymaga dania mu szansy. Mowa o Megane R.S. Trzecia generacja tej usportowionej wersji popularnego kompaktu była jedną z lepiej ocenianych, szalonych konstrukcji. Ten samochód dosłownie czyhał na to, aby zrobić kierowcy krzywdę, ale dając przy tym wiele radości. W tamtych czasach (te parę lat wstecz) mało było aut, które mimo przedniego napędu potrafiły wyjechać tyłkiem niczym tylnonapędówki. Co więcej, każda kolejne wydanie specjalne tego modelu pokazywało, że stawał się on jeszcze lepszy.

""

fot. moto.rp.pl/Maciej Gis

moto.rp.pl

Historia Renault pokazuje, że nie brak im szalonych pomysłów. Niegdyś w swoim portfolio mieli Clio Sport drugiej generacji. Auto to było doceniane i co więcej, w ostrych zakrętach jechało na trzech kołach. Idąc dalej mamy Clio V6. Projekt tak irracjonalny, że nawet kierowcy rajdowi bali się tego pojazdu. To tylko niektóre z wielkich osiągnięć marki. Niestety wraz z nową generacją Megane przeszedł znaczącą zmianę. Pod maskę trafił turbodoładowany silnik po downsizingu (zamiast porządnego dwulitrowego). Do tego doszła jeszcze dodatkowo para drzwi. To sprawiło, że usportowiony wóz został nieco ugrzeczniony, choć jego stylistyka pozostała zadziorna i agresywna.

""

fot. moto.rp.pl/Maciej Gis

moto.rp.pl

Jak sami się domyślacie dosłownie przebierałem nogami w oczekiwaniu, aby się z nim zapoznać. Gdy w końcu udało się zasiąść za jego sterami, moje rozczarowanie było tak wielkie, że po jednym dniu oddałem ten samochód i z wielkim smutkiem stwierdziłem „dobre czasy tej marki skończyły się, a to co mieli dobre po prostu zakopali 6 stóp pod ziemią”. Minęło trochę czasu, a na rynku pojawiła się odmiana Trophy. Miała być sztywniejsza, mocniejsza, bardziej szalona i wyposażona w mechaniczny mechanizm różnicowy w połączeniu z automatem. W teorii brzmi to pięknie. Jednak moje podejście było chłodne. Mimo to postanowiłem spróbować.

CZYTAJ TAKŻE: BMW M4 Competition: Gdy M to za mało

Nawet na chłodno ten pojazd podobał mi się od samego początku. Jest najlepiej wyglądającym hot-hatchem na rynku i mało kto znajdzie argumenty, aby twierdzić inaczej. Jednak do tej pory na tym się kończyło.

Z innym nastawieniem

Megane R.S. Trophy od początku okazał się być nieco inny. Przede wszystkim zaskoczył mnie twardością. Okazało się, że zawieszenie CUP robi diametralną różnicę. Auto nie jest jak deska, ale niedużo mu brakuje. Tutaj wyboiste drogi są wrogiem publicznym numer jeden. Jednak można to docenić na krętych odcinkach. Tam auto jest dosłownie przyklejone do drogi, a precyzja prowadzenia powoduje, że chce się jechać jeszcze szybciej i jeszcze mocniej. Kolejna kwestia to siedzenia. W modelu testowym były opcjonalne kubełki Recaro za 6000 zł. Okazuje się, że są one nad wyraz wygodne i do tego mają idealne trzymanie boczne. Miałem okazję jechać tym autem w trasę ponad 300 km i wysiadłem z niego bez bólu pleców, co było pozytywnym zaskoczeniem.

CZYTAJ TAKŻE: Renault Megane RS Trophy & Alpine Days: Tor de France

Idźmy dalej. W klasycznym R.S. również miałem do czynienia z automatyczną skrzynią biegów, która – bagatela – wymaga dopłaty 8000 zł. Popularna we francuskiej firmie  przekładnia dwusprzęgłowa EDC nie zachwycała. Co więcej, w benzynowym Talismanie potrafi doprowadzić do szału. Tutaj 6-biegowy automat działa tak jak powinien to robić od samego początku. Biegi zmieniane są szybko i pewnie. Nie ma szarpnięć, a praca zmiany manualnej przy wykorzystaniu stałych łopatek jest nieledwie perfekcyjna.

""

fot. moto.rp.pl/Maciej Gis

moto.rp.pl

Ostatnimi ważnymi puntami są 4control i silnik. Pierwszy układ – cztery koła skrętne są autorskim wynalazkiem Renault. Dzięki niemu ten samochód robi rzeczy nieomal niemożliwe, przesuwając granice jeszcze dalej i dalej. Tam, gdzie wszystkie przednionapędówki nie mają wstępu, Megane R.S. Trophy jedzie dalej. Poza tym przy szybkiej jeździe i odpuszczeniu pedału przyspieszania albo wciśnięciu hamulca tył auta od razu ucieka z osi jazdy i powoduje, że jedziemy bokiem mając napęd tylko na przód! Jest to fenomen i co najważniejsze Trophy znów ma ten pazur, który był w poprzedniej generacji auta.

""

fot. moto.rp.pl/Maciej Gis

moto.rp.pl

Teraz silnik. Cóż, do dyspozycji jest jednostka 1,8-litra z turbodoładowaniem. Osiąga ona moc 300 KM i 440 Nm, do tego jest wspomniana przekładnia EDC oraz aktywny wydech. Takie połączenie to obłęd. W trybie Sport albo Race, kiedy otwiera się przepustnica wydechu, rozpoczyna się koncert rockowy, który z każdym kilometrem się rozkręca i coraz bardziej uzależnia. Jest to fenomenalne, ba, wręcz obłędne, kiedy z każdym strzałem na twarzy pojawia się coraz większy uśmiech – a pamiętajcie, że teoretycznie to tylko Renault.

Na tle konkurencji

W tym szale jest jednak pewne ale. Jak wiadomo na rynku jest wiele hot-hatchy, które stały się przez lata filarami tej grupy. Najlepszym tego przykładem jest Honda Civic Type-R, Ford Focus RS czy Volkswagen Golf w odmianie GTI albo R. Są to auta, które są jednymi z szybszych i większość osób ocenia je najlepiej. Gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla Megane? Miałem okazję porównać francuskiego hot-hatcha z jego niemieckim odpowiednikiem (Volkswagen Golf GTI TCR). Co ciekawe przyspieszenie 0–100 km/h robią w podobnych czasach, wynoszących 5,2 sekundy (Megane osiągnął 5,4 sekundy, ale zaznaczam, że przednie opony praktycznie nie istniały i ewidentnie były przegrzane). O wiele gorzej wygląda to, gdy (w umożliwiających to warunkach) sprawdzimy przedział 100–200 km/h. Tutaj Golf pokazuje dominację nad konkurentem, mimo że silnik 2,0 TSI daje z siebie „tylko” 290 KM. Jego wynik to 12,6 sekundy, czyli o 1,7 sekundy szybciej niż Megane. To przepaść. Najsilniejszą stroną R.S. w tym starciu były zakręty. Tutaj Golf mógł tylko próbować dogonić konkurenta.

""

fot. moto.rp.pl/Maciej Gis

moto.rp.pl

W tym czasowym i doznaniowym pojedynku jest jeszcze jedna kwestia. Otóż wsiadając do Golfa (który nawet w odmianie TCR dosłownie nie brzmi i nie wygląda w porównaniu do Megane) mamy do dyspozycji praktyczny i wygodny samochód, którym jeździ się banalnie prosto. Pod tym względem Megane wymaga o wiele więcej uwagi i pracy kierowcy, co przy codziennej eksploatacji może być uciążliwe.

Werdykt ostateczny

Ceny Megane R.S. Trophy rozpoczynają się od nieco ponad 149 900 zł. W pełnym wyposażeniu będzie to 170 100 tys. zł (w przypadku odmiany testowej). Jest to w miarę rozsądna cena jak za 300-konny samochód, który z pewnością da dużo frajdy z jazdy. Jednak powiedzmy sobie wprost. Ma on swoje wady i kto na co dzień nie ma styczności z francuskimi samochodami, zapewne ich nie zaakceptuje. Jeżeli jednak ktoś – tak jak ja – ma jakąś słabość do nich, to zakocha się w tej odmianie Megane. W końcu Renault zrobiło auto, które jeździ, wygląda i brzmi. Megane R.S. takie powinno być od początku. Na szczęście Trophy nie jest odmianą limitowaną, dlatego można go zamówić bez obawy, że to co dobre szybko się kończy.

""

fot. moto.rp.pl/Maciej Gis

moto.rp.pl

Francuskie samochody trzeba kochać. Wtedy się odwdzięczą. Tak właśnie jest z Megane. Jednego dnia sprawi, że wieczorna przejażdżką będzie największą frajdą, ale następnego dnia wystawi rogi i doprowadzi kierowcę do granic wytrzymałości, pokazując mu, że nie jest takim potulnym autem, za jakiego go brano.

""

fot. moto.rp.pl/Maciej Gis

moto.rp.pl

""

fot. moto.rp.pl/Maciej Gis

moto.rp.pl

""

fot. moto.rp.pl/Maciej Gis

moto.rp.pl

""

fot. moto.rp.pl/Maciej Gis

moto.rp.pl

""

fot. moto.rp.pl/Maciej Gis

moto.rp.pl

""

fot. moto.rp.pl/Maciej Gis

moto.rp.pl

""

fot. moto.rp.pl/Maciej Gis

moto.rp.pl

""

fot. moto.rp.pl/Maciej Gis

moto.rp.pl

""

fot. moto.rp.pl/Maciej Gis

moto.rp.pl

""

fot. moto.rp.pl/Maciej Gis

moto.rp.pl

""

fot. moto.rp.pl/Maciej Gis

moto.rp.pl

""

fot. moto.rp.pl/Maciej Gis

moto.rp.pl

Miłość … pojęcie tak abstrakcyjne, że aż każdy go pragnie. Naukowcy określają to jako reakcje chemiczną, a romantycy jako najpiękniejsze przeżycie warte każdej ceny. Prawda jest jednak taka, że każdy z nas ma inną definicję i według niej się kieruje próbując znaleźć swoją wymarzoną drugą połówkę. Podobnie jest przy wyborze samochodu – przynajmniej ja tak mam. Już od jakiegoś czasu poszukuję samochodu, który mi podpasuje pod wieloma względami, ale co ważniejsze, żeby po przejechaniu nim kilku kilometrów pojawiło się przysłowiowe „klik”, które sprawi, że mój wewnętrzy głos powie „mój Ci on”. Niestety, choć wiele aut miałem okazję poznać, to do tej pory nie było zbyt wielu, które wywołały u mnie takie odczucia, a jak się nawet pojawiały, to ich cena była tak abstrakcyjna, że strefa marzeń tylko mogła się powiększać.

Pozostało 91% artykułu
Za Kierownicą
Porsche 911 Dakar RED58 Special: Uszanowanie, panie Sobiesławie
Za Kierownicą
Ford Transit Trail: Dostawczak z twarzą Raptora
Za Kierownicą
Volkswagen ID. Buzz: Wyjątkowość całości
Za Kierownicą
Ford Kuga vs. Toyota Rav4: Podobne, ale nie takie same
Za Kierownicą
Tesla Model S Plaid: Elektryczna bestia