Ambasador Węgier w Polsce: Docenić, korzystać i cieszyć się z niepodległości

Orsolya Zsuzsanna Kovács, ambasador Węgier w Polsce.

Publikacja: 21.11.2019 15:14

Rzeczpospolita: 30 lat temu na Węgrzech upadł komunizm, a w trakcie obchodów tej rocznicy obok 1989 pojawia się również rok 1956. Jak te dwa wydarzenia łączą się ze sobą w węgierskiej historii?

Orsolya Zsuzsanna Kovács: Z pewnością 1956 rok odegrał wielką i symboliczną rolę w dążeniu do wolnych Węgier. Gdy rozmawiamy o wydarzeniach sprzed 30 lat, to wspominamy czerwcowy pogrzeb premiera Imre Nagya oraz innych ofiar z 1956 roku i straconych w czasie represji. Zostali oni po latach wreszcie godnie pochowani, ale w trakcie tych uroczystości zostało też jasno powiedziane, że wojska radzieckie muszą opuścić Węgry, a przecież ten postulat był kluczowy również w 1956 roku. Krwawo stłumiona rewolucja była gwoździem do trumny komunizmu. Represje były bardzo brutalne, ponieśliśmy wiele ofiar, ruszyła fala emigracji. To był trudny i smutny czas, ale dzięki niemu powoli otwierały się drzwi do wolności.

Z pewnością 1956 rok odegrał wielką i symboliczną rolę w dążeniu do wolnych Węgier. Gdy rozmawiamy o wydarzeniach sprzed 30 lat, to wspominamy czerwcowy pogrzeb premiera Imre Nagya oraz innych ofiar z 1956 roku i straconych w czasie represji. Zostali oni po latach wreszcie godnie pochowani, ale w trakcie tych uroczystości zostało też jasno powiedziane, że wojska radzieckie muszą opuścić Węgry, a przecież ten postulat był kluczowy również w 1956 roku. Krwawo stłumiona rewolucja była gwoździem do trumny komunizmu. Represje były bardzo brutalne, ponieśliśmy wiele ofiar, ruszyła fala emigracji. To był trudny i smutny czas, ale dzięki niemu powoli otwierały się drzwi do wolności.

Te dwie daty splatają się także w historii mojej rodziny. Mój dziadek urodził się w 1909 roku, jeszcze w czasach monarchii austro-węgierskiej. W 1956 roku był dyrektorem szkoły i publicznie powiedział, że wojska radzieckie powinny opuścić nasz kraj. Od razu został zwolniony, upokorzony i wysłany do szkoły na prowincji, oderwany od rodziny. Wiele lat później, na pogrzebie Imre Nagya, dziadek płakał. To był twardy człowiek, nigdy wcześniej ani później nie widziałam w jego oczach łez. To, jak silny jest związek między 1956 a 1989 rokiem, widzimy więc również na przykładzie ludzkich losów.

Jaki fakt uważa pani za przełomowy, kluczowy dla wydarzeń 1989 roku?

Moim zdaniem to był ciąg wydarzeń i trudno wskazać jeden fakt. Bardzo ważna była manifestacja na placu Kossutha przed parlamentem w Budapeszcie, gdzie ogłoszono, że Węgry są republiką. Ale równie istotny był wcześniejszy pogrzeb Imre Nagya i poczucie, że wreszcie mogliśmy tych bohaterów godnie pochować.

 

Jak chyba w żadnym innym okresie historii, przed 30 laty mocna okazała się solidarność węgiersko-polska.

Trudno tak jednoznacznie powiedzieć, że właśnie wtedy była najmocniejsza. Przecież w 1956 roku Węgrzy właśnie od Polaków dostali największą pomoc. Spontaniczne zbiórki pieniędzy w całym kraju na lekarstwa, żywności i odzieży, a nawet akcja oddawania krwi dla „braci Węgrów” były prowadzone na wielką skalę. Najpierw dostarczano je samolotami, a po upadku rewolucji najczęściej ciężarówkami. A to, że Polacy pomagali nam wtedy jako pierwsi i byli do końca solidarni z nami, musiało opierać się na tradycjach przyjaźni i braterstwa broni między naszymi narodami z pierwszej połowy XX wieku i wcześniejnych czasów. To jest piękne, że mamy w naszej wspólnej historii kilka takich momentów, kiedy byliśmy naprawdę razem. Weźmy 1848 rok, kiedy kilka tysięcy polskich legionistów walczyło o wolność Węgier, przecież Józef Bem jest uważany za „ojczulka narodu węgierskiego”. Tak więc 1989 rok był raczej zwieńczeniem wieloletniej solidarności Polski i Węgier.

Jakie, zdaniem pani ambasador, były zasadnicze różnice i podobieństwa między wydarzeniami 1989 roku w Polsce i na Węgrzech?

To przede wszystkim kwestia chronologii. W Polsce wcześniej był Okrągły Stół, na co u nas można było się powoływać. Na Węgrzech od razu mieliśmy w pełni demokratyczne wybory, podczas gdy w Polsce tylko częściowo były one wolne. Podobna była rola wielkiego autorytetu międzynarodowego Jana Pawła II. Był z nami tak blisko, że dzieci uważały, że jest Węgrem. Różnicą jest na przykład to, że myśmy nie mieli własnej Solidarności, u nas opozycja była o wiele mniej liczna niż nad Wisłą.

W latach 80. w Polsce była jednak większa swoboda. Mój ojciec był opozycjonistą, w naszym małym mieszkaniu odbywały się spotkania i zawsze mieliśmy gości z Polski. Jako dziecko poznałam wtedy wspaniałych ludzi, choćby prof. Wacława Felczaka, który był zaprzyjaźniony z moimi rodzicami i został moim ojcem chrzestnym. Pamiętam Boże Narodzenie, które u nas spędzał i opowiadał o polskiej tradycji i kolędach. Te czasy opozycyjnej działalności ojca bardzo mi się z Polską kojarzą. Jestem wdzięczna moim rodzicom, że pozwolili mi uczestniczyć w tym opozycyjnym życiu. To mnie ukształtowało.

Historia to nie tylko wielkie wydarzenia polityczne, ale także ludzkie, często dramatyczne, losy, które przypominamy w naszym dodatku. Która z tych opowieści, pani zdaniem, zasługuje na szczególną uwagę?

Dla mnie najbardziej poruszająca jest historia pani Judith Gyenes, młodej żony Pála Malétera, ministra obrony w rządzie Imre Nagya. Przez 30 lat żyła w niepewności co do losu swego męża, ponieważ nie wierzyła komunistom, że został stracony, i jednocześnie była zepchnięta na peryferię społeczeństwa. A później musiała przeżyć ekshumację, która była wstrząsająca. Jej los pokazuje prawdziwe oblicze reżimu Jánosa Kádára i fasadowość tzw. gulaszowego socjalizmu. Podobnie dramatyczny był los Márii Wittner, która jako młoda kobieta dostała wyrok śmierci i potem w więzieniu spędziła swoje najlepsze lata. Mam zaszczyt znać ją osobiście, często gości w Polsce. To są przykłady niezłomnych charakterów, których nie był w stanie złamać zbrodniczy system.

Jakie przesłanie na przyszłość wynika z wydarzeń sprzed 30 lat?

Najważniejsze jest, abyśmy docenili naszą dzisiejszą wolność, potrafili z niej korzystać i cieszyć się nią. I nieustannie musimy pamiętać, że za tę wolność wielu ludzi zapłaciło, czy to w 1956 roku czy 1989, wysoką cenę, często najwyższą.

Rzeczpospolita: 30 lat temu na Węgrzech upadł komunizm, a w trakcie obchodów tej rocznicy obok 1989 pojawia się również rok 1956. Jak te dwa wydarzenia łączą się ze sobą w węgierskiej historii?

Orsolya Zsuzsanna Kovács: Z pewnością 1956 rok odegrał wielką i symboliczną rolę w dążeniu do wolnych Węgier. Gdy rozmawiamy o wydarzeniach sprzed 30 lat, to wspominamy czerwcowy pogrzeb premiera Imre Nagya oraz innych ofiar z 1956 roku i straconych w czasie represji. Zostali oni po latach wreszcie godnie pochowani, ale w trakcie tych uroczystości zostało też jasno powiedziane, że wojska radzieckie muszą opuścić Węgry, a przecież ten postulat był kluczowy również w 1956 roku. Krwawo stłumiona rewolucja była gwoździem do trumny komunizmu. Represje były bardzo brutalne, ponieśliśmy wiele ofiar, ruszyła fala emigracji. To był trudny i smutny czas, ale dzięki niemu powoli otwierały się drzwi do wolności.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej