Śledztwo w tej sprawie toczyło się z zawiadomienia szefa Agencji Wywiadu gen. Macieja Huni. We wrześniu 2010 r. powiadomił on prokuraturę o sfałszowaniu notatki dotyczącej rzekomej rozmowy oficera wywiadu z Andriejem Mendierejem, świadkiem katastrofy Tu-154M.
Rosjanin miał powiedzieć, że widział, jak rosyjscy żołnierze tuż po katastrofie biegali wokół wraku polskiego samolotu i oddawali strzały z broni maszynowej. I że wyglądało to, jakby "dobijali rannych".
O wątpliwościach co do autentyczności tego dokumentu opatrzonego klauzulą "ściśle tajne" w listopadzie 2010 r. pisała "Rz".
Śledztwo potwierdziło, że wśród polityków i dziennikarzy krążyły w sumie trzy notatki dotyczące katastrofy opatrzone logo AW. Oprócz tej dotyczącej Mendiereja był też dokument opisujących m.in. możliwość udostępnienia polskiej prokuraturze badającej okoliczności tragedii nagrania toru lotu Tu-154M pochodzącego z amerykańskiego satelity.
Śledztwo pod nadzorem Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów początkowo prowadziła tamtejsza komenda policji, potem przejęła je ABW.