–Krzysztof Rawa z Londynu
Grała trójka, został jeden. Bilans polskiego otwarcia nie wygląda może dumnie, ale kto myślał, że będzie 0-3, mylił się. Hurkacz w 2 godziny i 34 minuty pokonał Lajovicia, w końcu jednego z rozstawionych (nr 32), 6:3, 4:6, 6:4, 6:4 i może mówić od poniedziałku, że umie wygrać mecz w Wimbledonie.
Serb nie grał porywająco, ale bardzo trudno złamać jego opór, bo każdy element rzemiosła ma opanowany co najmniej dobrze. Przewagą Poaka było to, że potrafił od czasu do czasu zagrać śmielej, mniej przewidywalnie i zaskakiwał rywala.
– Dużo się wydarzyło od zeszłorocznego meczu pierwszej rundy z Tomicem. Przede wszystkim zdobyłem mnóstwo dowiadczenia, każdy turniej to była nauka. Miałem okazję grać i trenować z najlepszymi. No i wciąż bardzo lubię to miejsce. Lubię grać na trawie, fenomenalnie czuję się w Wimbledonie, także dlatego, że przyjechała i kibicuje nam Agnieszka Radwańska – powiedział Hurkacz.
Następny mecz zagra z Argentyńczykiem Leonardo Mayerem (59. ATP), który zwyciężył w trzech setach już 31-letniego, kiedyś wiecznie niesfornego chłopaka, Ernestsa Gulbisa. – Grałem z nim debiutując w Pucharze Davisa w 2016 roku. Przegrałem, ale pamiętam, że świetnie grał, będzie okazja do rewanżu – dodał Polak.