Wynik meczu z Samsonową sugeruje, że liderka światowego rankingu spotkała się z zawodniczką, która nie ma poważnych argumentów, by jej zagrozić. Nic bardziej błędnego – Samsonowa (nr 14) je ma i nawet próbowała ich użyć, ale to nic nie dawało. Serwowała 190 na godzinę, drugiego gema meczu wygrała dzięki trzem asom, jej piłki z głębi kortu miały moc i po kilku minutach spotkania wyglądało na to, że będzie to dla Polki najtrudniejsza rywalka od wyjazdu z Australii. Tym bardziej jeśli pamięta się ich zacięty trzysetowy mecz w ubiegłym roku w Stuttgarcie wygrany z trudem przez Igę.
Nic takiego nie miało jednak miejsca. Posągowa Rosjanka przegrała z Polką równie boleśnie jak filigranowa Kanadyjka Leylah Fernandez w poprzedniej rundzie.
Iga Świątek zagrała znakomity mecz, jej return neutralizował nawet najlepsze podania rywalki, a w grze z głębi kortu bywała po prostu perfekcyjna. Gdy na początku drugiego seta Samsonowa przegrała swego gema serwisowego, prowadząc 40:0, a potem nie wykorzystała kilku szans na break w gemie trzecim, mecz praktycznie się skończył. Rosjanka miała w oczach samą bezradność i pytanie: jak to możliwe, przecież gram dobrze, a jestem upokarzana. Miło było na to patrzeć.
Czytaj więcej
W świecie sportu pojawiają się kolejne apele o zakazanie rywalizacji rosyjskim zawodnikom - tym razem na Wimbledonie.
Iga Świątek swój triumfalny marsz w ubiegłym roku zaczęła nad Zatoką Perską, teraz może być podobnie, tym bardziej że rywalki rozkładają przed nią czerwony dywan. Z turnieju wycofała się Czeszka Karolina Pliskova, z którą Iga miała zagrać dziś w ćwierćfinale, podobnie jak potencjalna półfinałowa przeciwniczka Jelena Rybakina (Polka przegrała z nią w Australian Open).