Polak zmierzył się z Ruusuvuorim (43. ATP) już trzeci raz w tym roku, dwa poprzednie spotkania odbyły się w sierpniu na kortach twardych w Waszyngtonie i Montrealu. W obu Fin miewał sposoby na serwis i forhend Hurkacza, przed starciem w Wiedniu byli na remis i obaj świetnie wiedzieli, że żadnemu łatwo nie będzie.
W wiedeńskiej hali oglądaliśmy zatem ciąg dalszy tamtej rywalizacji – znów Polak starał się zdobywać przewagę serwisem i zdominować rywala, ale młody Fin (rocznik 1999) potrafił zaskakiwać Huberta, wykorzystując szybkie nogi kontratakował z obu stron kortu i często niwelował różnicę siły podania.
Na takich szczupłych, żwawych i wytrwałych tenisistów trzeba sporo cierpliwości, bo odbijają mnóstwo piłek. Hubert Hurkacz zaczął nieźle, w końcu przełamał opór rywala w pierwszym secie, ale w drugim padł ofiarą chwilowego braku koncentracji i o awansie do ćwierćfinału decydował trzeci set. W nim Polak szybciej złamał opór Fina i wygrał 7:5, 4:6, 6:3.
Czytaj więcej
Hubert Hurkacz wciąż ma szansę na finał ATP Tour, ale bliżej gry w Turynie są Daniił Miedwiediew, Andriej Rublow i po ostatnich sukcesach Felix Auger-Aliassime.
To dość cenne zwycięstwo, wobec szybkiej porażki Taylora Fritza w Wiedniu, przybliża Hurkacza do wyprzedzenia Amerykanina w klasyfikacji ATP Race – na razie na pozycję pierwszego rezerwowego w Masters. Jeśli najlepszy polski tenisista awansuje do półfinału, będzie już wyżej od Fritza.